Gość 26.11.2010 20:20
Witam,
Zastanawia mnie jak często katolik powinien mówić o swoich poglądach na różne kwestie? Przykładowo często rozmawia się wśród znajomych o takich kwestiach jak seksualność, antykoncepcja, homoseksualizm itp. Czy będąc katolikiem musze w takich rozmowach zaznaczać że np. wg mojej religii takie rzeczy są złe czy wystarczy że nie będę ich popierać bez odnoszenia się do mojej religii? Albo inna sytuacja – czy jeśli znajomi zapytają mnie czy pójdę w piątek na dyskotekę a ja odpowiem że nie, bo nie mam ochoty a prawda jest taka że nie idę bo w piątki wg kościoła nie chodzi się na dyskoteki to będzie to coś złego? Boję się żeby ludzie nie zaczęli na mnie patrzeć jak na jakąś dewotkę a z drugiej strony zastanawia mnie czy nie jest to w pewnym sensie wyparcie się swojej wiary?
Wstydzisz się swojej wiary? Wstydzisz się swoich poglądów, czy w gruncie rzeczy sama się z nauczaniem Kościoła nie zgadzasz? To pierwsza rzecz, o która musisz samą siebie zapytać. Bo jeśli nie będziesz się wstydziła wiary, jeśli nauczanie Kościoła będzie też Twoim przekonaniem, to problem zniknie.
Bo nie chodzi o to, jak często musisz zaznaczać swoje zdanie. I kiedy już grzeszysz niezwracaniem uwagi. Chodzi o to, żebyś sama uznawała nauczanie Kościoła za swoje. Wtedy będzie go broniła jak swego. Czyli czasem powiesz, a czasem zamilkniesz nie chcąc wszczynać kolejnej jałowej dyskusji....
Podobnie z tą zabawą w piątek. Powiedz: nie chcę bawić się w piątek...
Boisz się, ze będą na Ciebie patrzyć jak na dewotkę? Może z początku tak. Potem raczej jak na osobę, która ma swoje zdanie i nie boi się go wypowiedzieć. Jeśli przy okazji będziesz osoba miłą, odważną, uczynną, życzliwą nikt mądry się nie będzie Ciebie czepiał...
J.