wdowa 13.11.2010 17:31

Szczęść Boże!
Oddałam swoje życie Jezusowi bo nie radzilam sobie w wielu sprawach,liczyłam na większą bliskość i mozliwość znalezienia sensu w życiu.Zyję jak niektórzy mnie oceniają jak zakonnica tzn. chodzę do kościoła , staram sie nie grzeszyć.Pokonałam grzech masturbacji. Czuję się jednak jak faryzeusz za to że porównuję moje życie z innymi którzy nie zastanawiają się nad swoją moralnością i biorą życie jak leci.Ja za to czuję się samotna i zdarzają się dni wolne ,dni takie jak ten że nie mam do kogo ust otworzyć. Przestaje mi pomagać modlitwa,właśnie być może to jest ten krzyż , którego nie mam siły dzwigać,bo ja pragnę miłości ludzkiej ,bo tak naprawdę nie wiem co to jest miłość. Wstaję rano z łóżka i czuję że praca za którą powinnam dziękować Bogu ,że ją mam jest bez sensu ,Wiele razy prosiłam w modlitwie o sens życia i dalej nie wiem jak żyć wszystko mnie przerasta.Zwłasza potrzeba miłości.

Odpowiedź:

Może to marna pociecha, ale poczucia pustki i bezsensu w życiu doświadcza wielu ludzi. Tyle że część z nich potrafi to jakoś zagłuszyć... Co robić? Spróbować usensownić swoje życie. Skoro nie pojawia się na horyzoncie wielka miłość, trzeba zacząć robić coś, co pozwoli Ci się zrealizować. A realizujemy się chyba najczęściej przez służbę. To dobrze wykonana praca na rzecz bliźniego daje najwięcej radości. Najprostszą więc metodą będzie potraktowanie swojej pracy jako służby bliźniemu. Na jedne zajęcia łatwiej tak spojrzeć, na inne trudniej, ale w każdej pracy jakaś służba na rzecz bliźnich jest...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg