Gość B 31.10.2010 03:02

Na religii powiedziano, ze przecietny katolik powinien przynajmniej raz w miesiacu przystapic do spowiedzi co praktykuje od wielu, wielu lat. Spowiedz to sakrament, to stanie przed Bogiem w prawdzie. Unikam jakichkolwieg grzechow, nawet lekkich, ale np przysypiam przy modlitwie, lub jakies przykre slowo powiem komus albo z kims poplotkowalam /nie zeby zlosliwie o kims rzeczy zle wywlekac ale takie z zycia - zeby tego mojego rozmowcy niejako podniesc na duchu/ i z takich grzechow mniej wiecej sie spowiadam. Jeden spowiednik powiedzial mi ze to nie sa grzechy i ze nie potrzebuje rozgrzeszenia tylko mnie poblogoslawi a jak sie dobrze przygotuje to mam przyjsc wtedy. Ugryzlam sie w jezyk, bo chcialam zapytac "a z czego spowiadala sie sw. Faustyna co tydzien?" albo inni swieci?
I tu jest moj problem, bo jak sie unika grzechow, a do spowiedzi powinno sie przychodzic to z czego sie spowiadac? - ze nie umiem tak kochac jak Pan Bog? - to oczywisce wiec jak?

Odpowiedź:

Spowiednik widać był przyzwyczajony do poważniejszych grzechów. A może obawiał się, ze popadasz w skrupuły. Najlepiej chyba będzie, jak w przyszłości na początku spowiedzi powiesz: "nie popełniłam grzechów ciężkich, bo staram się żyć po Bożemu. Ale mam świadomość że idealna nie jestem i jaką wartość ma spowiedź, dlatego chciałabym powiedzieć o następujących grzechach"...  Albo jakoś podobnie :)

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg