Gość 23.10.2010 12:01

Mam kilka pytań.Kiedyś nie byłam jakoś bardzo religijna,nawet na Mszę Święte niedzielne rzadko chodziłam,jednak oprócz tego ciężkiego grzechu innych ciężkich nie popełniłam,tak ja uważam.Może moja wiara była słaba,może kazania i Msza wydawały mi się nudne,może chodziłam do spowiedzi na Wielkanoc,tylko dlatego,że są kartki w parafii,a tak bym nie poszła,bo w okolicach Bożego Narodzenia też chodziłam,a później już przestałam,choć już chyba nawet raz siedziałam w Kościele w czasie ogólnej spowiedzi,a i tak nie poszłam(chociaż nigdy nie uważałam,aby spowiedź była niepotrzebna,niekonieczna,bardziej jakiś wstyd czułam przed tym,że z drugiej strony"kratki"siedzi drugi człowiek-ksiądz,jakiś taki lęk),ale nigdy nie opuszczałam Mszy czy nie unikałam spowiedzi jako lekceważenie czy pogardę. Zdarzyło mi się kiedyś powiedzieć,że idę do Kościoła,a poszłam do koleżanki.Jednak 2,5 roku temu poczułam taką potrzebę częstego uczestnictwa we Mszy,nawet w święta nienakazane,nabożeństwach itp, (...) . Zaczęłam zdobywać wiedzę teologiczną,religijną o naszej wierze katolickiej o życiu w wierze i teraz o wiele więcej wiem co jest dobrem,a co złem,zaczęłam czytać książki religijne m.in Jana Pawła II i o ile wiem,że książki papieża warto przeczytać to z innymi autorami mam problem,bo nie wiem czy jest w nich to co chciałabym i powinnam wiedzieć.Teraz jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić,że miałabym nie iść na pasterkę,czy rezurekcję,co kiedyś nie miało w ogóle miejsca.Bardzo dobrze czuję się kiedy wierni wspólnie śpiewają pieśni ,młodzież (sama mam 22 lata)gra na gitarze i śpiewa. W tym wydarzeniu oraz w różnych programach telewizyjnych zwłaszcza jak się wypowiadają szczególnie moi rówieśnicy,ale również osoby starsze nie ma takiego fałszu,kłamstwa,manipulacji jaką spotyka się w każdej codziennej sytuacjo wśród ludzi, jest jakaś radość.Chociaż wiem,że kiedyś moje zachowanie i praktyki religijne były hmmm kiepskie,to teraz widzę ile ludzie i ja zresztą też się łapie na tym,choć staram się żeby było ich jak najmniej-popełniają grzechów i jakie i często staram się zwracać uwagę innym,raczej w rodzinnym i znajomych gronie,że źle robią czy źle czynią w danej sytuacji,że warto to zmienić.Może ta moja słaba wiara wcześniej wynikała właśnie z braku wiedzy na jej temat.I tu pojawiają się moje pytania:

1.Jak już wyżej pisałam kiedyś do spowiedzi przystępowałam na Boże Narodzenie i Wielkanoc,bo tak uczyli,czasem kazali rodzice,czasem nie wiedzieli,że nie poszłam,a powiedziałam,że byłam.Jak już byłam to nieraz wyszłam nie przystępując do Komunii,pewnie,aby odbębnić i mieć już to za sobą,Nie nakazywali mnie i mojemu rodzeństwu co niedzielę chodzić do Kościoła,ale co jakiś czas nalegali,żałuję,że wtedy nie znałam wartości możliwości uczestnictwa w Eucharystii,tego daru.Żałuję,że ich wtedy nie słuchałam,specjalnie udawałam,że śpię,albo się nie ubierałam,babcia też prosiła,aby z nią pójść.
Teraz sytuacja się lekko odwróciła.To ja muszę namawiać rodziców i resztę rodziny,aby poszli na Mszę,ale bardzo rzadko jest efekt moich próśb.Ja byłam wtedy chyba leniwa,teraz oni chyba są.Nie wiem jak to zmienić.Jest mi trochę smutno kiedy sama muszę chodzić na Mszę,różaniec,czy rezurekcję i pasterkę,które wydaje mi się są uroczystościami rodzinnymi i chyba trochę zazdroszczę,że inni chodzą całymi rodzinami,a ja muszę sama bo rodzinie się nie chcę.(mam nadzieję,że ta zadrość,której chyba nie che nie jest grzechem)Czasem wręcz śmieją się,że chodzę częściej niż w niedzielę na Mszę czy,że oglądam programy katolickie,czytam gazety.
Chciałabym pójść na pieszą pielgrzymkę,nie zaraz do Częstochowy,bo wymagania trzeba stawiać realne myślę,ale chociaż kilkanaście km od domu,która to pielgrzymka wychodzi z mojej parafii,ale ja nie lubię,choć czasem bardzo bym chciała,uczestniczyć w czymś sama,tzn jeśli nikogo osobiście nie znam,lubię mieć poczucie,że jest ktoś kogo dobrze znam,choćby koleżanka,na którą mogę liczyć,jakbyśmy się zgubiły to razem lepiej sobie poradzić.To jest poczucie bezpieczeństwa i spokój ducha.Dlatego ani pielgrzymka piesza ani wyjazd z parafii nie wchodzi w grę,bo się wstydzę i chyba boję,że sama jakoś sobie nie poradzę,Chciałabym zaangażować się bardziej w życie Kościoła w mojej parafii,ale również z wyżej wymienionych powodów boję się.Mam dziwne wrażenie ,że księża będą się dziwnie patrzeć.Przyjdzie taka "z ulicy" nie wie co i jak,a chciałaby należeć do jakiejś gruby parafialnej o której nic nie wie(tylko nawet nie mam się od kogo dowiedzieć,bo w moim bliskim otoczeniu nikt nie działa w takich miejscach.)Późno zrozumiałam czym jest wiara katolicka,późno zaczęłam wnikać w wiedzę o niej i praktyki,ale mam nadzieję,że nadrobię stracony czas.

Co ja w tej sytuacji powinnam robić,aby wiarę pogłębiać i ożywiać,dzielić się z nią z innym dawać świadectwo,skoro oni nie chcą chyba tego świadectwa i co robić,aby przełamać lęk przed zaangażowaniem w parafii (co prawda ja nie lubię nigdzie przemawiać,przewodniczyć,decydować,ale lubię słuchać,lubię być wśród dobrych ludzi)


2. (...)

Odpowiedź:

1. Proszę się nie obawiać przyjść do jakiejś parafialnej grupy. Zapewne nikt Cię nie wyrzuci, nikt nie będzie krzywo patrzył. Zwłaszcza, że - jak piszesz - chcesz głownie słuchać. Grzechy młodości, o ile już zostały przebaczone w spowiedzi, nie mają już znaczenia...

2. Skoro zwracanie uwagi siostrze nic nie daje, a jeszcze tylko dodatkowo obrywasz, to daj spokój. Nie zwracaj uwagi, niech robi co chce. Odsuń się od niej. A reaguj tylko wtedy, gdyby robiła coś, co byłoby naruszeniem Twojej prywatności. Czasem takie milczenie jest najlepsze...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg