reklama 21.09.2010 17:51
Szczęść Boże! Mam dylemat. Na ulicach za darmo rozdają gazety, które brałam, choć treść mnie w ogóle nie interesowała, a kiedyś była przeciwna kościołowi, a w większości były przyziemne reklamy. Brałam, bo było mi żal tych ludzi rozdających, bo często są to bezrobotni albo studenci. Ale jedna kobieta powiedziała, że ona nie bierze, bo to napędza pewien bezsens tego precedensu, szkoda drzew, a studentom i młodzieży oraz bezrobotnym niech dadzą sensowną i potrzebną pracę, podobnie jest z reklamami. Są też w życiu pewne analogiczne dylematy "małej wagi". Chodzi o zasadę i jak postapić jako osoba wierząca w takich przypadkach? Może to drobna rzecz, ale czy dla dobra bliźniego mam postępować trochę wbrew sobie, bo to, co powiedziała ta kobieta wydaje mi się słuszne, ale z drugiej strony życie jest inne, trudniejsze pewnie dla tych rozdających. Czy to miłośc bliźniego czy brak rozsądku?
Trudno na Twoje ogólne pytanie o granice między miłością bliźniego a brakiem rozsądku odpowiedzieć jakoś konkretnie. Na pewno w każdej sytuacji trzeba jakoś wyważyć racje: za, przeciw i co w danej sytuacji ważniejsze. W przypadku brania rozdawanych gazet odpowiadający w ogóle nie widzi moralnego problemu. Można brać i czytać albo i nie czytać. W wydawaniu gazet utrzymujących się wyłącznie z reklam nie ma nic złego.
J.