Gość 17.07.2010 13:47
Muszę powiedzieć, że jestem załamany. Dzisiejsza cywilizacja chyli się ku upadkowi, wszystko staje na głowie (kultura śmierci, szeroko pojęta). Trudno cokolwiek poradzić na to. Już sam zaczynam mieć myśli, by rzucić wszystko to, co do tej pory jakoś udało mi się zbudować i odejść od tego tam, gdzie albo nic nie będzie do mnie docierało (np. zakon kontemplacyjny) albo wyjechać na misję licząc na prędką śmierć i dołączenie do Boga. Po prostu żyć w tym świecie nie idzie. A nawet jeśli mi się uda, to moje dzieci dalej będą w tym żyły, moją najgorszą obawą jest to, że mogłyby dać się w przyszłości zwieść i przejść na druga stronę barykady. Po prostu pełen Armageddon. Co Odpowiadający radzi? Czy uciekanie przed dzisiejszą cywilizacją ma sens? Przecież świat to globalna wioska, jak można uciec...?
Zdaniem odpowiadającego nie ma co uciekać. Przecież to tylko koniec jakiejś cywilizacji. Chrześcijaństwo przetrwa, jak przetrwało niejedną taka burzę. Najwyżej trochę się zmieni, dostosowując się do nowej kultury, w której przyjdzie wyznawcom Chrystusa żyć...
J.