Mm. 07.07.2010 19:38
Mam pytanie odnośnie rozwodu. Znajomy przed laty rozwiódł się z żoną, z którą wziął ślub kościelny (chyba nie ma tu znaczenia, kto bardziej do tego rozwodu się przyczynił, bo i tak katolik w takiej sytuacji powinien zostać sam – nawet jeśli to żona porzuciła męża – prawda?).
Po dłuższym czasie ożenił się ponownie (ślub cywilny) i z drugą żoną ma dziecko (tworzą szczęśliwą rodzinę).
Czy jeżeli tęskni za Panem Bogiem, za możliwością przyjmowania Komunii Świętej, to czy możliwe jest w takim przypadku rozgrzeszenie? Żałuje dlatego, że zamknął sobie drogę do sakramentów powtórnie się żeniąc; ale nie żałuje swojej decyzji, bo bardzo kocha swoją drugą żonę i ich dziecko.
Wiem, że czasem Odpowiadający pisze, że warunkiem rozgrzeszenia jest to, by nie powracać do źródła grzechu (może w podobnej sytuacji zamieszkać osobno itp.). Ale kiedy na świecie jest kilkuletni synek, to takie rozwiązanie nie byłoby chyba choćby ze względu na niego dobre. Krzywdą byłoby dla dziecka osobne zamieszkanie rodziców, którzy bardzo dziecko kochają.
A może życie „jak brat z siostrą” byłoby podstawą do rozgrzeszenia? Choć pod jednym dachem z kochającą kobietą chyba byłoby to trudne. Ale może tak należałoby uczynić?
Proszę o odpowiedź czy jest możliwość rozgrzeszenia w takiej sytuacji i jakie mogą być jego warunki?
Czy sytuacja zmieniłaby się, gdyby mężczyzna miał też dziecko z pierwszego małżeństwa? Sytuacja trudna, ale jej ich trochę w naszym otoczeniu.
Z góry dziękuję!
Trwanie w drugim związku uniemożliwia uzyskanie ważnego rozgrzeszenia. Mało istotne, czy ktoś żałuje, że zamknął sobie drogę do sakramentów czy nie. Nie żałuje swojej postawy. Stąd problem.
Istnieje możliwość uzyskania rozgrzeszenia, jeśli rozejście się byłoby trudne, a oboje mogliby obiecać, że będą mieszkali jak brat z siostrą. Wtedy, pamiętając o konieczności unikania zgorszenia, mogliby zostać dopuszczeni do sakramentów. Ale jak słusznie zauważasz, to wyjście raczej dla starszych...
Chcący skorzystać z takiej możliwości powinni skontaktować się z własnym proboszczem...
J.