ht 02.07.2010 21:31
Jestem matka trojki dzieci. (...) Od kilku lat nie daje mi nawet grosza ,a moja emeryture wyczyszcza do cna. Kiedy ma pod soba pieniadze,dom samochod odbilo mu zupelnie.Twierdzi, ze wszystko co ma to jest jego-daj mu Boze. Mnie wyzywa od najgorszych, dzieci zbuntowal przeciw mnie.Traktuja mnie jak wariatke, bo juz dzisiaj nie potrzebuja mojej pomocy. Gdy sie uczyly pracowalam ponad sily, aby rozpoczely dorosle zycie jako ludzie, wtedy ojciec byl im niepotrzebny. Bylo mamo to,mamo tamto. Maz wowczas nie angazowal sie w nic. Jestesmy 40 lat malzenstwem, zawsze ustepowalam, ale teraz nie mam juz sily bronic tego malzenstwa i rodziny, ale tez nie potrafie odejsc i czekac do konca dni. Co mam robic, jak mam zyc. Maz nie potrafi juz ze mna rozmawiac,nie wiem i nie chce wiedziec czy ma inna kobiete. Pomozcie. Prosze.
Z tego co Pani pisze wynika, że obecnie zajmuje się Pani chorą matką i bratem. Mąż i dzieci odwróciły się od Pani. Na dodatek uważają Panią za wariatkę, a mąż zabiera Pani wszystkie pieniądze. Pyta Pani co robić...
Nawet najlepsza rada niekoniecznie musi pomóc. Pani sytuacja jest na tyle skomplikowana, że nie ma tu dobrych, prostych rozwiązań. Jeśli coś można w ogóle radzić...
Proszę się nie obrazić. Ale warto najpierw zastanowić się, dlaczego rodzina uznaje Panią za wariatkę. Niech Pani spróbuje zapytać siebie samą, co powoduje taką opinię. Jeśli jest coś takiego, co słusznie rodzina bierze za objaw szaleństwa, to warto to jakoś naprawić, wyciszyć. Może warto skonsultować się z lekarzem? Czasem kobiety w starszym wieku miewają kłopoty hormonalne, które mocno rzutują na ich zachowanie, postrzeganie świata. To nie jest choroba psychiczna...
Po drugie... W relacjach z mężem chyba warto zatroszczyć się o swoje. O swoją emeryturę. To jest Pani emerytura. Nie męża. Niech Pani przejmie dysponowanie nią.Owszem, trzeba łożyć na wspólny dom, ale gdy sytuacja wygląda jak wygląda, z rozsądkiem...
Po trzecie... Chyba warto się nie narzucać. Jeśli może Pani mieszkać z matką czy bratem, a mąż Panią wyzywa, to chyba nie byłoby to złe rozwiązanie...
Tak to odpowiadający widzi. Ale nie zna ani Pani, ani tym bardziej Pani rodziny. Może się mylić. Lepiej byłoby zadzwonić np. do Katolickiego Telefonu Zaufania (np. w Katowicach) i jakoś bliżej sprawę przedstawić... 32 2530 500...
J.