IGNOT 05.06.2010 14:20
Dlaczego Kościół nie uznaje zabijania zwierząt za grzech? Naokoło nas są rzeźnie, w których biedne zwierzęta cierpią. Co to w ogóle oznacza "humanitarne zabijanie". Zabijanie jest zadawaniem bólu i cierpienia, odbieraniem żywej istocie tego, co ma najcenniejsze- możliwości obcowania ze światem. Równie dobrze każdy z nas, ludzi, mógłby być świnią przeznaczoną na rzeź. Dobrze, ktoś może się nie zgodzić i powie, że Bóg celowo stworzył jego i właśnie jego człowiekiem. Pomijając to, że jest to tylko Waszą wiarą- dobrze, w praktyce możemy przyjąć, że nie było innej możliwości. Ale teoretycznie zawsze była. Bo przecież COŚ tą świnią jest. A COŚ jest CZYMŚ. Teoretycznie każdy z nas mógłby być tą świnią!
Dlaczego więc Wasz Bóg jedno ze swych stworzeń- człowieka- rzekomo wywyższył, i pozwolił mu na znęcanie się nad innymi? Czy to jest miłosierdzie?
Jakie prawo ma człowiek, by czuć się lepszym od innych zwierząt i w związku z tym zadawać im cierpienie? Dobrze, człowiek pod względem intelektualnym stoi wyżej od innych zwierząt, ale tego, że dana osoba jest właśnie człowiekiem, nikt sobie nie wybrał. Nikt też w żaden sposób sobie na to nie zasłużył, nie zapracował. Nie jest to żadnym naszym dokonaniem ani zasługą, byśmy mogli się z tym obnosić i sobie tego "używać".
Powie ktoś, że zwierzęta przecież również nawzajem się zjadają, że takie jest prawo natury. Ale czy człowiek, właśnie będąc tą istota najinteligentniejszą i rzekomo stojącą najwyżej, czy nie powinien przestać zachowywać się pod tym względem jak zwierzę?
Po pierwsze, nie mamy prawa karać żadnych zwierząt za to, że zabijają inne. To ich instynkt, tak są zaprogramowane. Nie ich wina. Człowiek natomiast poza instynktem ma jeszcze rozum. A tak się składa, że akurat zwierzęta, które człowiek hoduje i sobie zjada, żywią się głównie roślinami.
Tak się też składa, że mięso wcale nie jest w diecie ludzkiej niezbędne- wręcz przeciwnie, wszystkie mięsa oprócz drobiu są po prostu niezdrowe. Drób może nie aż tak bardzo, ale i tak zawiera za dużo tłuszczu. Idealną jego ilość zawierają natomiast rośliny strączkowe. Podobnie jak białko- rośliny strączkowe i mleko w zupełności wystarczają. Poza tym czytałam gdzieś o tym, ile roślin marnuje się do "obróbki" mięsa- aby rocznie wykarmić mięsem całą ludność Polski, marnuje się tyle roślin strączkowych, które pozwoliłyby na karmienie ludności całego świata w ciągu 10 lat.
Mięso to po prostu zwykła ludzka zachcianka. A cierpią na tym przede wszystkim biedne, niewinne zwierzęta. Dlaczego Kościół nie ma nic przeciwko temu jawnemu okrucieństwu? Przecież to co się dzieje w rzeźniach można przecież nazwać drugim Oświęcimiem. Zwierzęta zwierzętom zgotowały ten los...
W Biblii napisano, że Bóg pozwolił jeść zwierzęta. Także Chrystus nie miał nic przeciwko temu. Więc jemy.
W Biblii możliwość spożywania mięsa pojawia się właściwie dopiero po potopie. Pierwotny zamysł Boży zda się być inny - pokarmem człowieka mają być rośliny. Ale Pan Bóg tego pozwolenia nie cofnął...
A reszta...
Szczerze mówiąc kiedy czytam podobne wynurzenia nie wiem, czy mam płakać czy się złościć. Skąd pomysł, że człowiek powinien być roślinożerny? Przewód pokarmowy człowieka jest zbudowany tak, jak zwierząt wszystkożernych. Nie mamy jak krowy żwacza, czepca, ksiąg i trawieńca, żeby przeżuwać. Twoim zdaniem same rośliny strączkowe wystarczą? Znam co najmniej jedną osobę, którą niejedzenie mięsa doprowadziło do bielactwa. Gdy zaczęła jeść drób, problem, częściowo przynajmniej, zniknął. Ile można zjeść fasoli? A czy przypadkiem nie jest to zatruwanie środowiska? Jeśli uważasz, że jedząc rośliny strączkowe dostarczasz sobie wystarczającej ilości pokarmu, to stosuj się do takiej diety. Ale nie zmuszaj do tego innych.
My nie zabijamy zwierząt za karę. Ale po to, żeby je zjeść. Niestety, tak zwani ekolodzy często uważają, że człowiek nie ma prawa żyć na świecie. Zawsze jest nie na swoim miejscu, a na swoim są żaby, komary, niedźwiedzie i kozice. To mamy się wynieść na księżyc? Kiedy zwierzęta jedzą człowieka OK, a kiedy on, kierując się instynktem, zjada krowę, to źle?
Napisałem: dla tych ekologów człowiek nigdy nie jest na swoim miejscu. Z jednym wyjątkiem. Owi ekolodzy są cząstką świata przyrody. Ich odchody i inne śmieci nie zatruwają doliny Rospudy, kiedy tam koczują. Świstak boi się idącego ścieżką turysty, ale ekologa przez miesiąc czającego się w pobliżu, by zrobić mu zdjęcie, już nie. Paranoja...
J.