Czytelniczka 12.08.2024 14:25
Jestem osóbką lubującą się w różnorakich powieściach. Kiedy widzę tam jakieś trudne do pogodzenia z chrześcijaństwem treści, wiem, że nie należy brać przykładu z takich czy innych zachowań. Problem w tym, że w prawie każdej książce, filmie, serialu jest "coś". Żeby uniknąć durnych pomysłów twórców, trzeba by było przerzucić się na dzieła o życiu księży, zakonników, naukowe itp. Na pewno katolik powinien stronić od wszystkiego, co jawnie satanistyczne, skłaniające do zła, gloryfikujące je no i od wszelkiego rodzaju erotyki. W przypadku zwykłych książek już nie ma takiej ostrej granicy.
Ostatnio czytałam przepiękną serię powieści bardzo znanej autorki (nie żyje już od wielu, wielu lat). W ogóle to są książki mojego dzieciństwa. W większości przedstawiają bardzo dobre wartości, tylko sporadycznie pojawiają się wyrażenia, opisy czynów, które tak średnio (raczej wcale) nie pasują do kogoś, kto jest uczniem Chrystusa. Wulgaryzmów tam na szczęście nie ma, bo to dla młodzieży bardziej przystowane. Np. że ktoś kogoś wyzywa od diabłów w rozmowie, padło jego imię jak dzieci się mocno kłóciły (po tej scenie było podkreślone, że bohaterkę bardzo dotknęło, gdy ktoś ją wysłał do rogatego, domyśla się chyba Odpowiadający o jakie wyrażenie mi chodzi), jedno drugiemu pod wpływem gniewu złorzeczyło, (ale z drugiej strony po tym wszystkim scena pojednania). Zdarzały się czasami sytuacje, że ktoś nadaremno podniósł imię Najwyższego, (wciąż tego było mało w całej gamie właściwych zachowań). Raz nawet opisano pochówek kota (z nagrobkiem, ale bez krzyża na szczęście, o ile pamiętam) i ktoś użył słów modlitewnych należnych człowiekowi w stosunku do straty tegoż zwierzaka. I słowa zmarł. (a była afera w wiadomościach, że to słowo jest niewłaściwe do zwierząt, bo to nie ludzie) I przypisano psu czynności modlitewne (w innej części). Być może to jakiś rodzaj bluźnierstwa. Wstrząsnęła mnie scena, gdzie zabito koguta na rosół i pewna dziewczynka z chęci zemsty nie powiedziała pastorowi, że jego surdut zajmuje się ogniem. Ten kogut miał ludzkie imię. Ktoś owszem przyznał, że nie był to dobry uczynek (zachowanie tego dziecka), ale nie musi go jakoś wielce szanować. Ale może kwestia złego tłumaczenia i chodziło, że nie musi lubić, czuć sympatii?
Wiara tam wyznawana to protestantyzm, to może tam inaczej patrzą na przywiązanie do zwierząt niż katolicy? Następne to wyobrażania młodej dziewczyny (bohaterki głównej) na temat Boga, że każdy z nas ma swojego, a to nieprawda przecież. I tam mówiono, że jej obraz jest nieprawdziwy.
Czy powinnam czuć wyrzuty sumienia, że cenię sobie te powieści i chętnie do nich wracam? To wszystko co tu opisałam to tylko pojedyncze scenki.
Rozum mówi, że nie. Bo nie odpowiadam za głupie pomysły, tego kto napisał i umiem dojrzale na to spojrzeć.
2. Czy gdyby moje dzieci to czytały to ja mam grzech, że to im poleciłam, jeżeli ściągną złe wzorce? Oczywiście bym wytłumaczyła, że to nie jest katolickie nauczanie i żeby nie powtarzały tego w realnym życiu.
3. Czy polecanie tego przeze mnie ogólnie to grzech? Pewnie muszę zaznaczyć, że mogą wystąpić sceny nie do przyjęcia dla katolików.
Jedną z ważniejszych umiejętności, jaka człowiek powinien w życiu nabyć, jest umiejętność oceny zjawisk, sytuacji, rozróżniania dobra i zła i dostrzeżenia różnych niuansów. Nie wydaje mi się, by czytanie książek, których bohater nie jest kryształowo święty było jakąś demoralizacją. Tak po prostu jest, takie jest życie. Na pewno należałoby unikać książek, w których zło, jakieś większe zło oczywiście, jest wychwalane. Nie ma jednak powodów, by unikać takich, których bohaterowie mają swoje słabości, ale generalnie są w porządku. Czytając takie książki człowiek uczy się życia; uczy się wyborów. I dobrze.
Swego czasu mówiło się, że dziecku nie powinno się dawać zabawek "militarnych". Pistoletów, żołnierzyków itd. W ogóle próbowano dzieci izolować od wszystkiego, co trąci jakimś złem. To błąd. Dziecko wcześniej czy później i tak się ze złem w życiu spotka. Ważne, by umiało dobrze wybrać. Izolowanie go od wszystkiego co złe może skończyć się tym, że zetknąwszy się w końcu ze złem dziecko się nim zafascynuje. Bo zakazany owoc zazwyczaj ludziom dobrze smakuje. Lepiej więc wyrabiać w dziecku umiejętność odróżniania dobra od zła niż izolować od wszelkich informacji, że zło jednak istnieje. Że bywają ludzie postępujący źle. I że w każdym z nas mniej czy więcej tego zła jest. Ważne, by człowiek umiał wybierać dobro.
J.