Gość 23.05.2010 19:14
Nie potrafię wybaczać. Co zrobić z sobą, jak wyleczyć się ze złości na kogoś kto nas krzywdzi. W moim życiu są same klęski, nieudane małżeństwo dopełniło kielicha goryczy. Jestem 6 lat po ślubie,od samego poczatku mąż mnie zdradzał, okradał, poniżał. Teraz od dwóch lat mieszka już z "nową milością" wrócił na miesiąc w marcu a w kwietniu już znowu zostawił. Zostawił już wcześniej dla innych dziewczyn, nawet w ósmym miesiącu ciąży, potem gdy dziecko miało tydzień, kiedy miało 10 miesięcy.... Ostatnio nawet nie powiedział,że coś jest nie tak po prostu pewnego dnia dostałam smsa że już nie wraca do domu. Wrócił do tamtej dziewczyny... nie potrafię mu wybaczyć, mówić o nim dobrze przy dzieciach, nie rozumięm dlaczego zostwił również je. Nie płaci alimentów,nie kontaktuje się z dziećmi, a ta dziewczyna dlaczego rozbija cudzą rodzinę? Jak można tak wejść z buciorami w cudze życie i cieszyć się,że niszczy się czyjeś życie? Jeszcze dzwoni do mnie do domu i robi sobie głupie żarty.... Jak mam to wszystko wybaczyć jej , jemu? Byłąm ostatnio u spowiedzi z całego zycia, myślałm że Pan Bóg uleczy rany ale co raz więcej złości we mnie, chęci zemsty, nie radzę sobie już z tym wszystkim, czyję,ze nie dam rady... Jak sobie to wszystko poukłądać. Nie potrafię przebaczyć, wiem,że to złe,że trzeba ale nie potrafię.
To bardzo trudne o czym piszesz. Zostałaś mocno i bolesnie zraniona przez osobę, która powinna być Tobie najbliższa. To mąż powinien Cię chronić, wspierać i starać się, byś wzrastała, również na drodze do świętości. Tymczasem on boleśnie Cię zawiódł i przyczynił się do tego, że targają Tobą sprzeczne myśli i uczucia. Z jednej strony wiesz jak ważne jest przebacznie w naszym chrześcijańskim życiu, z drugiej strony krzywda, jakiej doświadczyłaś nie pozwala Ci całkowicie zapomnieć i myśleć dobrze o Twoim mężu.
Są krzywdy, których całkowite przebaczenie jest długim i trudnym procesem. Są zranienia, których darowanie, tak po ludzku, jest po prostu niemożliwe. Chrystus o tym wie i w kazdej chwili jest gotów stanąć przy nas w naszej walce z brakiem przebaczenia. Jednak inicjatywa musi należeć do nas, to osoba zraniona musi wykonać pierwszy krok do przebaczenia.
Wydaje się, że Ty ten pierwszy, najtrudniejszy krok juz masz za sobą. Zdecydowałaś, że chcesz przebaczyć. Bo samo przebaczenie zasadniczo jest decyzją, osobistym wyborem: Tak, chcę przebaczyć. Złość, która w nas nadal jest, ból, cierpienie, poczucie krzywdy są wynikiem zranienia. Te negatywne (delikatnie mówiąc) uczucia, które się wówczas rodzą będą uzdrawiane powoli, czas takiego procesu uzdrowienia zależny będzie od wielkości krzywdy. Ale przebaczenie dokonało się już w chwili wyboru.
Czasem tą decyzję przebaczenia trzeba raz po raz powtarzać. Jeśli krzywda jest wielka (tak, jak Twoja) potrzebne będzie codzienne dokonywnie wyboru. Nie znam na to lepszego miejsca i czasu niż modlitwa. Chrystus chce zająć się tą sytuacją, Twoim cierpieniem i trudnościami z przebaczeniem. On chce umacniać Cię w Twojej decyzji. Wierzę też, że w przyszłości pozwoli Ci cieszyć się pełnią szczęścia i wolności, bez tych negatywnych uczuć; bólu, złości.
Jeśli starasz się nie wzbudzać w sobie nienawiści do męża, nie wobrażać sobie i życzyć mu kary, która powinna go spotkać, nieszczęścia czy krzywdy; jeśli starasz się pomimo wszystko mówić Waszym dzieciom dobrze o ojcu, a przynajmniej nie mówić źle, to bądź pewna, że w ten sposób praktyczny objawia się Twoje przebaczenie.
Nie pozostawaj z tym wszystkim sama. Szukaj ludzi, którzy mogą w tym trudnym czasie być przy Tobie. Proszę, spróbuj znaleźć stałego spowiednika bądź kierownika duchowego. Człowieka, który będzie Ci towarzyszył na drodze Twojego przebaczenia i uzdrowienia, a jednocześnie sam nie będzie emocjonalnie związany z tą sytuacją.
Problem, który opisałaś jest niezwykle złożony. Skoncentrowałam się na kwestii przebaczenia, bo o to zapytałaś. Ale w Twojej wypowiedzi jest wiele innych równie poważnych i trudnych wątków, które są niestety powiązane także z trudnościami w przebaczeniu. Jasna tu jest niedojrzałość emocjonalna Twojego męża i jego (przynajmniej w tym momencie) niemożność do podjęcia roli męża i ojca. Ten problem musisz przedstawić i omówić ze spowiednikiem, a ja radziłabym Ci również z psychologiem, poradnikiem rodzinnym. Dla dobra Twojego, również Twojego męża, a chyba przede wszystkim Waszych dzieci, taka sytuacja, że mąż wraca do Was kiedy chce i kiedy chce po prostu sobie odchodzi, nie może trwać i być przez Ciebie akceptowana. Trudno wymagać byś nie czuła w sobie złości, kiedy jest tyle zamętu w Waszym życiu. Przebaczenie nie oznacza, że możesz pozwolić na całkowity brak szacunku wobec siebie i Waszych dzieci. Masz prawo żądać sprawiedliwości i poczucia bezpieczeństwa. To oznacza również domagania się zapewnienia przez męża środków na Wasze utrzymanie. Twój mąż musi otrzymać od Ciebie jasny komunikat, że nie zgadzasz się na taki styl życia, nie zgadzasz się również na poniewieranie Tobą przez jego przyjaciółki (patrz: telefony, o których wspomniałaś). Czasem trzeba podjąć bardzo radykalne kroki, ale bądź pewna, że na takiej życiowej huśtawce, nie znajdziesz szczęścia, Twoje dzieci spokoju i poczucia bezpieczeństwa, których bardzo potrzebują, a Twój mąż nie będzie miał okazji nigdy dojrzeć.
I ostatnia kwestia. Piszesz: "W moim życiu są same klęski". Nie wolno Ci tak myśleć, bo to po prostu nieprawda. Nie znam Cię, ale z samego Twojego listu wynika, że w Twoim życiu są też dobre i piękne sprawy. Wierzysz w Chrystusa, żyjesz w Łasce Uświęcającej, potrafisz przebaczać, no i oczywiście jesteś Matką, masz wspaniałe dzieci, które są darem od Boga. Życzę Ci, byś jak najczęściej, pośród trudów Twojego życia, dostrzegała wiele piękna i dobra, które w Twoim życiu jest niezaprzeczalnie obecne. Pozdrawiam w Chrystusie.
AP