kasik
19.04.2010 15:24
witam, mam straszny dylemat uczuciowy, nie wiem co robic, boje sie przyszlosci.
(...) Bylismy dla siebie tymi jedynymi, co się stalo? Dlaczego tak Bog to skonstruowal, ze ja walcze a on się poddaje? To jednak nie ten jedyny? Skad mam wiedziec teraz w przyszlosci znajdujac kogoś ze to jedyny i nie mieć leku na tym przykladzie? Niegdy się ze soba nie nudzilismy, bylismy bratnimi duszami i trwalsza jest w nas przyjan niz miłość, dlaczego?:( ja z tym zyc? boje sie po prostu...;(
Odpowiedź:
W sprawach sercowych trudno radzić. I odpowiadający wolałby o takich sprawach nie pisać. Jeśli już...
Twoje myślenie o wyborze życiowego partnera obciążone jest pewnym błędem. Popełnia go zresztą wielu ludzi. Błąd ten polega na tym, że masz pewne wyobrażenie na temat tego, jaki powinien być idealny chłopak i porównujesz ideała z tym chłopakiem realnym. Gdy coś nie pasuje stwierdzasz "to nie ten". Może rzeczywiście to nie ten, ale szukając tym sposobem nigdy nie wyjdziesz za mąż. Ideałem ktoś może wydawać się tylko na początku znajomości, gdy zakochanie przyćmiewa zdrowy osąd. Potem bywa różnie. Ale dojrzale podjąć decyzję o małżeństwie może tylko ktoś, kto widzi wady bliźniego i ma jakiś pomysł jak sprawić, by w przyszłości nie rozsadziły związku. Pomysł zakładający, że drugi się zmieni, bo się go wychowa, jest zazwyczaj nierealny.
Jak się nie bać stałego związku? Przede wszystkim odrzucić właśnie ten sposób myślenia, o którym napisałem wyżej. Patrz trzeźwo na swojego chłopaka (tego czy innego), nie idealizuj go, ale i nie demonizuj. Gdy tak będziesz patrzyć łatwo zauważysz potencjalne zagrożenia dla waszego związku. I świadoma tych "raf" będziesz mogła w porę zareagować, aby wasz związek się o nie nie rozbił.
Bo to nie jest tak, że mąż czy żona po ślubie nagle się zmieniają. Przede wszystkim często mniej się starają, częściej do głosu dochodzi ich egoizm. A jeśli rzeczywiście się zmieniają, to często wtedy, gdy próbują jakoś poradzić sobie z problemem, który stwarza druga strona.
Przykład? Kobiety dość często narzucają mężczyznom swoją wizję związku. Najczęściej nie są tego świadome, ale powoli mężczyznę ubezwłasnowolniają, stosując całą gamę różnych nacisków: od odwoływanie się do odpowiedzialności, przez fochy, to szantażu. Sporo mężów uważa, ze w domu "można mieć albo świętą racje, albo święty spokój" i ustępują. Tylko że reakcją na stłamszenie, gdy jest zbyt silne, jest odrzucenie więzów... A kobieta dziwi się, dlaczego jej mąż, który pod jej rządami miał się w domu tak dobrze, woli towarzystwo swoich kolegów...
J.