Niniel 18.03.2010 18:07

Problem z Lewisem i Tolkienem
Od 5 lat jestem fanką Tolkiena, nieco później zaczęłam też czytać książki jego przyjaciela CS Lewisa. Przeczytałam prawie wszystko o Tolkienowskim Śródziemiu,
Czytałam i uczestniczyłam w dyskusjach na licznych forach internetowych poświęconych twórczości tych autorów, zarówno polskich jak i zagranicznych. Mam też trochę książek i magazynów poświęconych Tolkienowi, oraz wiele plików na komputerze. Na początku wstydziłam się tego zainteresowania, wydawało się mnie i moim bliskim infantylne, bowiem gdy zaczęłam fascynować się Tolkienem, byłam już osobą pełnoletnią. Na początku podchodziłam do tej twórczości z pewną nieufnością, jako że pojawiały się w niej istoty takie jak elfy, krasnoludy itp które posługiwały się magią. Jednak przeczytałam życiorysy obu autorów, z których wynikało, że są chrześcijanami (Tolkien katolikiem) a także pozytywne opinie na ich temat na stronach katolickich, także w działach zapytań. Wtedy już nie próbowałam powstrzymywać tego zainteresowania i twórczość Tolkiena, a w mniejszym stopniu Lewisa została moją pasją. W tym czasie wiele się w moim życiu zmieniło. Wcześniej nie prowadziłam jakiegoś specjalnie złego życia, ale wiara raczej nie była na pierwszym miejscu, np często nie zależało mi, aby być na Mszy św w niedzielę. Pamiętam jak przeczytałam Listy Tolkiena, w których pisał jak sakramenty i Msza są dla niego ważne, zaczęłam też przykładać większą wagę do życia religijnego. Teraz nie wyobrażam sobie niedzieli bez Mszy, choć zdarza się tak, że opuszczam z powodów zdrowotnych, co jednak sprawia mi dużo smutku jeśli nie mogę być na Mszy. Moje życie religijne pogłębiło się od tego czasu tj. Odkąd czytałam Tolkiena, zainteresowało mnie również zdobywanie wiedzy teologicznej. Z jednej strony są to pozytywne skutki, ale po zapoznaniu się z Tolkienem, zaczęłam też czytać inne książki fantasy i science-fiction, np. Sapkowskiego, Ursuli le Guin, choć nie sięgnęłam po Harrego Pottera ze względu na negatywne opinie na temat tej książki krytyków katolickich. Jednak najbardziej interesował mnie nadal Tolkien, trochę mniej Lewis. Zaczęłam czytać również mitologie, ulubione przez tych pisarzy, które wg nich miały nawet zapowiadać chrześcijaństwo. Przez jakiś czas słuchałam też muzyki metalowej inspirowanej twórczością Tolkiena, np. Nightwish, Blind Guardian – jednak szybko mnie to znudziło i wolałam lekturę książek Tolkiena. Niedawno przeczytałam, że twórczość Tolkiena i Lewisa wcale nie jest chrześcijańska, a nawet wręcz przeciwnie, że jest pochwałą pogaństwa i w sposób bluźnierczy miesza wątki chrześcijańskie z pogańską mitologią. Np. Że Aslan z Opowieści z Narnii tak naprawdę symbolizuje boga słońca Apollina, a nie Pana Jezusa. Znalazłam też cytaty z książek Lewisa, których jeszcze nie znałam, w jednym z nich pisze, że z trudem powstrzymał się od modłów do Apollina. W jeszcze innej książce jest coś o Tao jako najważniejszej zasadzie, która dla Lewisa jest ważniejsza od Boga. Na początku byłam trochę zaszokowana, ale te przykłady przekonały mnie, że lektura tego autora jest złem. Dowiedziałam się też, że Tolkien, Lewis i ich przyjaciele z tzw. Inklingów mieli powiązania z masonerią, okultystyczną sektą, teozofią i New Age'm i że te antychrześcijańskie poglądy wyrażają w swoich utworach, a chrześcijańskie aluzje są tylko po to, aby zamaskować te antychrześcijańskie idee i uczynić je łatwiejsze do „przełknięcia” dla chrześcijańskiego czytelnika, a celem jest wciągnięcie ludzi w okultyzm. Kiedy czytałam książki, nie dostrzegłam w nich antychrześcijańskich idei. Postanowiłam, że jeśli to prawda, nie będę już czytać tych książek, ale nie chciałabym podejmować tej decyzji pochopnie, jeżeli te oskarżenia nie są zgodne z prawdą. Nie mam pewności, czy to prawda, bo pierwszy raz się z tym zetknęłam, mimo iż dużo czytałam na temat Tolkiena i Lewisa. Jaka jest katolicka opinia na tą sprawę?

Odpowiedź:

Problem w tym, ze mam raczej mętne zdanie na temat tych książek... Mam jednak kolegę, w sumie mocno wierzącego, który jest fanem Tolkiena. Też uważa, że jego twórczość dobrze pokazuje chrześcijańskie ideały. Raczej by mu w tym względzie ufał...

I teraz chyba najważniejsze: lektura tych książek otworzyła Cię na Chrystusa. To bardzo dobrze. Więcej, czytając te książki zachowujesz czujność i zdrowy rozsądek. To jeszcze lepiej. Nawet gdyby było w tych książkach coś nie tak, nie zaszkodzą Ci. Na pewno możesz je dalej czytać. A zrezygnuj z nich dopiero wtedy, gdybyś w sumieniu zobaczyła, że naprawdę jakoś Twoje wierze w Chrystusa szkodzą...

Urzekła mnie kiedyś książka "Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry" Nikosa Kazantzakisa. Nie jest to grzeczne moralizatorstwo. Ludzie świętoszkowaci pewnie by się książką zgorszyli (na szczęście dla nich jest w niej mowa o prawosławiu, nie katolicyzmie). Czy grzechem było jej czytanie? Na pewno nie. Otworzyła mi oczy na to, że można wiele o Chrystusie mówić, ale gdy przychodzi zrobić coś konkretnego, dla świętego spokoju odrzucić wszystkie ideały.

Jeśli książka nie jest pornografią, nie jest żadnym grzechem czytanie jej. Grzechem jest wyłączenie wtedy rozumu. Grzechem głupoty.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg