Anna 23.11.2009 00:26
szczęść Boże
Chodzi mi o kryzys małżeński w jakim znowu jesteśmy.
Mam też problem natury duchowej. Nie wiem czy to przez mego męża czy też przez moją słabą wolę, bo żyje w zlości i nienawiści, choć staram się z tym walczyć. Dodam że mąż cały czas zyje w takim stanie, i pomimo moich tłumaczeń sama w to wpadłam. Chciałabym iść do spowiedzi i już zrobię rachunek sumienia ( naprawdę załuję), gdy przychodzi złość ...
Jesteśmy znowu w kryzysie, tylko tym razem czuję że nie ma odwrotu i wręcz chcę odmiany, chcę miłości drugiego człowieka jakiej nie mam u męza (i nie chodzi tu o fizyczność, ale o uczucia duchowe). Cały czas walczyłam o ten związek a teraz widzę że się rozpada a ja nie mam już siły i wręcz przykładam do tego rękę. Nie ukrywam że mam mieszane uczucia, dlatego piszę ten list, być może jest jakaś nadzieja.
Przez męża jestem cały czas ignorowana, gdy chcę porozmawiać na jakis temat on odrazu broni się, tak było zawsze, a broni się nieprzyjemnymi uwagami w moim kontekście. Staram się być naprawdę spokojna ale nie raz wybucham. Nie wiem jak mam żyć;(
Dodam że mąż nie zgodzi się na pewno na żadna terapię czy też przetłumaczenie pewnych rzeczy, on wie najlepiej...
po prostu mnie ignoruje i widzę że nie zależy mu na mnie.
Choć tak naprawdę staram się: przyszykuję obiad,posprzątam, staram się jego przytulić i zainteresować się tym co u niego.
No i nić to nie daje ;(
jaka mam być, jeśli to co robię nie jest udawane i na siłę?
problem zazwyczaj zaczyna się wtedy gdy mam do niego jakiś żal lub pretensję, chodzi nachmulony albo nie chce ze mną rozmawiać. A kiedy zaczynamy rozmawiać, a zazwyczaj ja to robię, to broni się przede mną wysyłając do mnie nie raz fałszywe oskarżenia.
Pomożcie.