Gość..... 08.05.2024 21:02
Jak odbierać etapy w wierze w kontekście spowiedzi? Np bo jak ktoś spowiada się że nie nie kochał, nienawidził siebie to akceptowanie, pokochanie siebie będzie raczej procesem, ktory może długo trwać, także pomiędzy kolejnymi spowiedziami. Czy więc powinno się to uznać za grzech ciężki czy np mówić na spowiedzi za każdym razem czy po prostu pracować nad sobą bez konieczności spowiadania się z tego ?
Albo jak ktoś jest bardzo zadufany w sobie i nie potrafi myśleć pokornie choć niby by chciał, ale przez lata był pyszny i teraz w zasadzie nawet jak próbuje patrzeć z jakąś pokorą to ta irracjonalna pycha się wybija jakby spod spodu. Czy skoro ktoś wie że raczej na pewno ta postawa się nie zmieni od razu i chyba nie potrafi tego zmienić bo to jest bardzo silne i nie wie jak to przezwyciężać, to czy można mówić o ważności spowiedzi? I czy to jest grzech ciężki? Czy wyznawać to przy spowiedzi?
W spowiedzi trzeba spowiadać się z grzechów, i to obowiązkowo jedynie z ciężkich, a nie z wad czy zranień. Jasne, jeśli człowiek zauważa jakąś swoją wadę czy zranienie, które utrudnia mu życie zgodne z wolą Bożą, dobrze, jeśli o tym w spowiedzi powie. To daje spowiednikowi lepszy ogląd sytuacji. Trudno natomiast mówić o obowiązku spowiadania się z nich. Na pewno nie można powiedzieć, że to jakieś zatajenie czyniące spowiedź nieważną...
Co do pychy więc... Choć jest grzechem głównym, to ciężkim, śmiertelnym tylko wtedy, gdy jest źródłem jakiegoś konkretnego, wielkiego zła; gdy człowiek powodowany pychą coś poważnie złego robi. Nie wiem, różnie to być może, ale raczej trudno mi sobie wyobrazić, że człowiek starający się żyć po Bożemu powodowany pychą decyduje się zrobić coś bardzo złego. Tak mogłoby być, gdyby np. w swojej pysze posługiwał się oszczerstwem wobec osób, które w jakiś sposób jego "ego" ranią. Ale to nie tyle pycha, co wynikające z pychy oszczerstwo.... Najczęściej jednak u człowieka starającego się nad sobą pracować pycha będzie wyrażała się w różnych postawach, reakcjach bliźniemu nie tak bardzo szkodzących, a raczej ośmieszających samego pyszałka. Jeśli nie ma więc wielkiej krzywdy, nie ma też grzechu ciężkiego...
A co do niekochania siebie... Nie uznałbym tego za wadę moralną, ale raczej za skutek jakiegoś deficytu... Psychicznego deficytu, braku. O grzechu można by mówić tylko wtedy, gdyby ta niechęć do samego siebie prowadziła do jakichś konkretnych złych czynów, jakichś zachowań autodestrukcyjnych. I o ile nie będą to próby samobójcze czy okaleczanie się to też chyba trudno mówić o materii grzechu ciężkiego....
Podsumowując.. Jeszcze raz: w spowiedzi trzeba spowiadać się z grzechów, i to obowiązkowo jedynie z ciężkich, a nie z wad czy zranień.
Tak bym to widział.
J.