Gość 07.05.2024 22:24

Z 988 KPK wynika, że "wierny jest obowiązany wyznać co do liczby i rodzaju wszelkie grzechy ciężkie
popełnione po chrzcie, a jeszcze przez władzę kluczy Kościoła bezpośrednio nie odpuszczone i nie wyznane w indywidualnej spowiedzi, które sobie przypomina po dokładnym rachunku sumienia".
1. Na jakiej podstawie spowiednik może powiedzieć, żeby penitent nie wracał do grzechów z przeszłości, nawet jeśli się coś przypomni? Jaki przepis to reguluje?
2. Czy ma do tego prawo każdy spowiednik czy tylko stały spowiednik i to np. po jakimś tam okresie rozpoznania?
3. Jaki jest tego skutek? Czy penitent jest zwolniony z obowiązku wyznania przypomnianych a jeszcze bezpośrednio nie wypowiedzianych grzechów do tego momentu?
4. Na ile takie polecenie od spowiednika jest wiążące? Czy to jest nakaz czy np. opcja, z której penitent ma prawo skorzystać?
5. Czy dokładny rachunek sumienia jest warunkiem ważności spowiedzi? Spotkałem się z różnymi stanowiskami, raz, że nie wpływa na ważność, a kiedy indziej, że ludzie nagminnie korzystają ze spowiedzi świętokradzko, bo rachunek sumienia robią dopiero w kolejce do konfesjonału i to nie wystarcza

Dziękuję za odpowiedzi

Odpowiedź:

Co do ostatniego... Po wyznaniu grzechów mówi się coś w stylu, że "więcej grzechów nie pamiętam", prawda? Jasne, trzeba wiedzieć czym się zgrzeszyło, żeby żałować za grzech konkretnie i konkretne grzechy wyznać. Ale to nie znaczy, że trzeba szukać z lupą albo przenośnym mikroskopem.

Co do pozostałego... To prawda, wierny ma obowiązek wyznać w spowiedzi wszystkie grzechy ciężkie. Sęk w tym, że ma wyznawać grzechy, i to ciężkie, a nie dręczyć siebie i kapłana drobiazgowym analizowaniem swoich zachowań, dzieleniem włosa na czworo, doprecyzowaniem tego co mówił już w poprzedniej spowiedzi i tak dalej. Mamy 10 Bożych przykazań. Wiadomo, różne grzechy przeciw nim można popełnić. Ale jest ich pewna co do sensu ograniczona jednak liczba. Jeśli np. prostytutka spowiadałaby się z nierządu nie musi i nie powinna opowiadać o wszystkich związanych z tym sytuacjach. Wyznanie, że  np "od 8 lat utrzymywała się głownie z nierządu" jest wystarczająco jasnym wyznaniem grzechu. I podobnie jest w innych sytuacjach. Jeśli ktoś spowiadałby się, że nie chodził w niedzielę do kościoła to nie musi opowiadać, że raz nie poszedł z tego powodu, innym razem z tego, jeszcze innym z takiego a najczęściej z jeszcze innego. Wiadomo o co chodzi. Podobnie gdy chodzi inne wady, którym hołdując człowiek wiele razy popełniał podobne grzechy....

Słowem: chodzi o to, że penitent ma obowiązek wyznać, a spowiednik, występujący przecież trochę w roli sędziego, ma prawo ocenić, czy dalsze oskarżanie się penitenta cokolwiek nowego i istotnego w sprawy wnosi. Chodzi o duchowe zdrowie penitenta; by zamiast patrzyć na tu i teraz i tu i teraz starać się żyć po chrześcijańsku ciągle grzebie w przeszłości.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg