daria 04.07.2009 21:48
Mam taką sprawę... Wiem, że to, jak się zachowałam, było puste, próżne i w ogóle głupie... Otóż "wczułam się" w pewną aktorkę, tzn. poczułam się tak, jakbym była nią. Pomyślałam sobie, że ona na pewno zdaje sobie sprawę ze swojej urody; to jak się czasem wyzywająco ubiera też chyba o tym świadczy... No i przyszło mi do głowy, że wielu chłopaków na pewno snuje na jej temat nieskromne fantazje... Myśląc to zdanie (ale nie wyobrażając sobie niczego) poczułam coś jakby "dumę", zadowolenie... Czyli to, co pewnie i ona by poczuła... Nie wiem, czy to mogło być podnieceniem seksualnym... W każdym razie wiem, że nie postąpiłam dobrze, bo to tak, jakbym cieszyła się z tego, że ktoś postępuje nieprzyzwoicie, a chwaliła kogoś, kto to powoduje, kto jest próżny i z tego ma uciechę... Zresztą poczułam się tak samo, jakbym to ja była tą aktorką... Tak naprawdę nie chciałabym tak postępować, aktorka owa wcale mi nie imponuje...Czy na spowiedzi mogę powiedzieć, że czułam pustą radość z powodu złego postępowania innych osób, czy to będzie za mało?
Bardzo proszę mi wyjaśnić, co to jest podniecenie seksualne. Żaden psycholog nie chce mi na to pytanie odpowiedzieć... Czytałam kiedyś, że inną emocję można bardzo łatwo pomylić z podnieceniem seksualnym, ponieważ podczas każdej emocji pobudzenie organizmu jest podobne; emocję trzeba po prostu umieć rozpoznać.
Był tam podany taki przykład: do mężczyzny celuje z pistoletu ładna kobieta. Jest on przekonany, że czuje podniecenie seksualne, a tak naprawdę jest to tylko strach...
Załóżmy, że jest taka sytuacja: ktoś nie chce popełnić grzechu przeciwko VI przykazaniu, obawia się tego, i zawsze, gdy tylko zauważa gdzieś np. zdjęcie nagiej osoby (przypadkowo) to wydaje mu się, że to, co w związku z tym czuje, to podniecenie seksualne. Czy to koniecznie musi być wtedy podniecenie seksualne, czy taka reakcja może być również spowodowana obawą, podświadomym stresem...?
Czytałam na tym portalu pytanie pewnego chłopaka, który opisywał, że podoba mu się pewna dziewczyna, którą ceni nie za urodę, ale za to, jaka jest. Pisał, że czasem, gdy z nią normalnie, zwyczajnie rozmawia, pojawia się u niego wzwód. Albo pewna dziewczyna, która pisała, że nawet to, gdy siedzi obok chłopaka, potrafi wywołać u niej podniecenie... I, z tego, co zrozumiałam, dzieje się to u niej od niedawna. Wnioskuję, że od czasu, gdy zaczęła bać się popełnienia grzechu... Czy to możliwe, że u tych osób tak właśnie jest, że tak naprawdę nie czują podniecenia, a reakcja organizmu jest reakcją wynikającą z obawy popełnienia grzechu, ze strachu, nawet nie do końca uświadomionego?
Jak rozróżnić przyjemność seksualną od innego rodzaju przyjemności? Ja na przykład nigdy nie chcę z nikim współżyć. Jednak w pewnym sensie miło mi się robi, gdy pomyślę o osobach, które współżyją (oczywiście nie chodzi mi o wyobrażanie sobie tego)- taki już ten świat, dla niektórych, np. aktorek, seks jest najważniejszą rzeczą na świecie...- no ale coż, nie zmieni ich, ich życie, ich wybór, ich "szczęście"... Tak już mam, że łatwo wczuwam się w innych, jak pomyślę sobie, że komuś jest przyjemnie, to sama się zaczynam w pewnym sensie przyjemnie czuć... Mimo, że może nie powinnam, przecież na temat seksu mam inne zdanie, jednak nie żyję w próżni, docierają do mnie również poglądy innych ludzi, i tak już się przyzwyczaiłam, że często patrzę nie ze swojego, ale z ich punktu widzenia...
Bardzo proszę mi to wszysto wyjaśnić, i z góry dziękuję.