aneta 27.06.2009 23:06
Już w podstawówce myślałam o tym zeby zostac zakonnica. Wtedy to rodzice mi tłumaczyli że to tylko moje chwilowe fanaberie. Ale te mysli wrócily do mnie i w gimnazjum i w szkole średniej. Mama mi tłumaczyła ze nie tędy moja droga, że nie czeka mnie nic ciekawego, że.... Mam 21 lat, i choc może jestem jeszcze młoda życie jakie prowadze zaczęło mnie męczyć. Nie studiuje kierunku jaki bym chciala. Nie umiem znalezc sobie odpowiedniej pracy (w kazdej pracy która wykonywałam czułam ze robie coś wbrew sobie).
Ostatnio byłam na imprezie zorganizowanej z okazji Dnia Dziecka (bylam tam w charakterze pracownika). Były tam różne dzieci, nawet Ci z upośledzeniem umysłowym. Podszedł do nas (pracowników) taki właśnie chłopak. Zaczął strasznie wymachiwać, po "swojemu" coś mówić. Naprawdę strasznie to wyglądało! I nagłe ja, nie wiem skąd, podeszłam do niego bliżej i chwyciłam go za rece. Mówiłam mu żeby sie uspokoił, że nic mu strasznego się nie stanię tu... a on nagle mnie przytulił. Łzy same mi się polały z oczu....
Wiem że nie robie tego co bym chciała w życiu naprawdę.
Nie idę swoją drogą, tylko tą którą ktoś mi wskaże. Wiem, też , że boję się skrzywdzić też innych (m.in. rodziców) i dlatego nie umiem sprzeciwić się ich woli. Ale również wiem, że to nie moje życie, że ja się w nim często gubię, że potrzebuję ciszy, skupienia, modlitwy. Ja chcę poprostu znów żyć, cieszyć sie tym, że mogę komuś pomóc.., że mogę Bogu ofiarować siebie!
Czesto płaczę po nocy, ponieważ wiem, żże robie cos wbrew sobie
A jednak boję się, że mogę swoją decyzją skrzywdzić innych :(
Co mam zrobić? Jaką mam wybrać drogę?
CZekam na odpowiedź