Piotrek 19.03.2009 15:34

Mam dziewczynę. To ja namówiłem ją na współżycie... Współżyliśmy wiele razy...
Czuję się strasznie z tą świadomością... Oczywiście spowiadaliśmy się z tego, ale dalej mam jakiś niedosyt, wrażenie że Pan Bóg jest na mnie tak zły, że straciłem szanse na życie wieczne...

Rzecz podobna, bardzo często nie potrafimy zapanować nad sobą i dotykam ją bardzo nieskromnie... Często dochodzi u mnie wtedy do wytrysku. to kolejny powód który mnie gnębi...

Zastanawiam się czy Pan Bóg jeszcze mnie może kocha za to wszystko.

Czasami sypiamy ze sobą, ale to w sytuacjach jak mam następnego dnia być u niej, a wiem że warunki drogowe nie pozwolą wtedy do niej jechać. Czy to tez grzech?

Nie wiem czego sie spodziewać w odpowiedzi. Może jakiegoś słowa otuchy, porady jak ze soba walczyć żeby się poprawic...

i jeszcze jedna sprawa... Tylu ludzi niemądrze mówi że koniec świata będzie w 2012 roku. Pan Bóg powiedział przecież że nikt nie wi kiedy to będzie i wierze Mu, ale mimo wszystko mnie to niepokoi... Jak się przed tym bronić, jak reagować?

Z Panem Bogiem

Odpowiedź:

Kościół uczy, że seksualność człowieka ma służyć budowaniu miłości małżeńskiej i przekazywaniu życia. Dlatego przed ślubem człowiek powinien zachować wstrzemięźliwość w tym względzie. Korzystanie z seksualności poza małżeństwem jest grzechem. Z natury swojej ciężkim (lekkim jedynie przez brak świadomości czy dobrowolności czynu). Nie ma większego znaczenia, czy chodzi o pełny stosunek, dotykanie miejsc intymnych czy tylko o nieczyste myśli...

Czy straciliście szansę na życie wieczne? Na pewno nie. Powinniście się jednak starać jakoś problem rozwiązać. Jeśli tak bardzo się kochacie, to wyjściem, najprostszym, jest małżeństwo. Inną alternatywą jest powrót do życia w czystości, ale to może być bardzo trudne. Tak jak trudno jest powstrzymać rzekę, która już wystąpiła ze swoich brzegów...

Dalej lepiej nie czytaj... Chyba że jesteś odważny...

Mówią, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze. To nieprawda. Powinien płakać. Nad złym losem innych albo nad swoimi grzechami. Nie oczekuj słów otuchy, które miałyby załagodzić Twoje wyrzuty sumienia. Lepiej kiedy boli. Wtedy łatwiej zarówno o prawdziwe nawrócenie, jak i wzrastanie w postawie pokory i autentycznej miłości do Boga. Kiedy zamiast krzyknąć "moja wina" szukasz usprawiedliwienia, okoliczności łagodzących, wtedy przyzwyczajasz się do zła. No i nie masz szansy doświadczyć, jak bardzo bezinteresownie jesteś kochany przez Boga, bo przecież wszystko jest OK.

Pierwsze owoce takiej postawy już zdaje się zbierasz. Bóg Ci wybaczył w sakramencie pokuty, a Ty się zastanawiasz, czy aby na pewno. Chciałbyś zasługiwać na przebaczenie, prawda? Przyjęcie łaski jest takie upokarzające! Nie martw się. Wobec Boga wszyscy jesteśmy nędzarzami, którym nic się nie należy...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg