Monika 25.02.2009 10:34
Wiem już - dzięki Odpowiadającemu, za co Mu serdecznie dziękuję - że nie jeste zmuszona do nieudtannego szukania woli Bożej rozumianej jako jakiś plan dla mojego zycia. Raczej, powinnam szukać woli Bożej rozumianej po prostu jako dobro.
Niepokoi mnie jednak jak to pogodzić z teorią Bożej Opatrzności, która mówi że Bóg w jakiś sposób kieruje życiem. Dopuszcza zło, bo ma z tego wyprowadzić dobro.
Czyli może być tak - i zresztą jest tak w moim życiu - że ja jako dobro dla siebie widzę małżeństwo, podobni chłopak z którym chciałabym związać swoją przyszłość, jednak pojawia się zło takie jak rany które odkrywamy w sobie (np.jemu zadała te rany niepełna rodzina, do tej pory ma trudne relacje których nie udaje się poukładać mimo że oboje próbujemy).
Oboje jesteśmy wierzący, chcielibyśmy założyć szczęśliwą chrześcijańską rodzinę, ale boimi się że przez te poranienia które nosimy w sobie i przez relację z jego rodziną które cięzko jest poukładać wszystko może się zawalić.
Przyznaję że mam alergię na stwierdzenie 'trzeba zaufać Bogu'. Nie dlatego, zebym w Boga nie wierzyła albo podważała potrzebę zaufania Mu w ogóle. Problem w tym że zupełnie nie rozumiem jak się ta rada ma do naszej sytuacji, a we wszelkich problemach księża mają tendencję do wypowiadania tej właśnie rady.
Dlaczego nie rozumiem? Otóż tę rade mozna interpretować na mnóstwo sposobów:
1.nie martwcie się, będzie dobrze! (i wskoczymy w małżeństwo nie zauważając problemów które moją powstać, i po kilku latach będziemy mieli dość)
2.widocznie Bóg tak chce (i tu jeszcze większy problem - jak to? Bóg chce żebyśmy byli poranieni? To spojrzenie skazuje też na bierność - skoro to wola Boża, to nie wypada się jej przeciwstawiać)
3.Bóg to dopuszcza dla waszego dobra (proszę wybaczyć ale jeśli tak wygląda "Boża polityka", to jak dla mnie oznacza to że Bóg kolaboruje ze złem. Małżeństwo jest dobrem, widzimy to oboje jako szansę wzrastania ku Niebu, a tu Bóg dopuszcza na nas coś co tego dobra nie pozwala osiągnąć)
Wszystkie trzy powyższe interpretacje zakładają że jednak jakiś plan jest - Bóg w jakiś sposób prowadzi nas, ingeruje w nasze życie. I wszystkie trzy sposoby są ... sposobami odczytywania 'woli Bożej' rozumianej jako plan dla naszego życia (a przecież takowego nie ma).
Przedstawiłam mój problem w rozumieniu Opatrzności na podstawie najważniejszego problemu który mnie teraz dotyka, jednak jest on znacznie szerszy. Cokolwiek mnie spotyka, staję przed dylematem jak to rozumieć. I kiedy słyszę 'zaufaj Panu' reaguję naprawdę alergicznie, bo to skazuje mnie na myślenie 'co Bóg chce mi przez to wydarzenie powiedzieć', a już nie raz przez takie myślenie doszłam do wniosków które zaprowadziły mnie na manowce. Wybierałam coś co wydawało się dobrem, ale okazywało się nie być dobrem dla mnie (np.relacja z pewna osobą - bo przyjaźń jest dobrem, a mnie ta osoba skrzywdziła).
Bardzo proszę o odpowiedź