Długi1967 03.01.2009 21:48

Witam

Niedawno oglądałem film - Szeregowiec Ryan - była tam taka wstrząsająca scena w której ranny żołnierz ginie - jest ranny w wątrobę i za kilka minut umrze. Śmierć będzie w straszliwych cierpieniach - nikt mu nie może pomóc bo są daleko od zaplecza a ranny to sanitariusz. Prosi kolegów aby mu podali kolejną dawkę morfiny - śmiertelną. Kolega płacze i mu podaje - pytanie brzmi czy kolega popełnia grzech śmiertelny, wszak to eutanazja - co prawda skrócił mu życie o kilka może kilkanaście minut ale zawsze. Po drugie czy gdyby za kilka minut, godzin ów żołnierz podający morfinę zginął (to możliwe była wszak wojna a żołnierze byli na niebezpiecznej misji ) to czy miał by szansę na zbawienie? Sytuacja z filmu ale przypuszczam że tysiące takich było podczas wojny.

Odpowiedź:

Odpowiadający wolałby nie rozstrzygać takich dylematów moralnych. Zwłaszcza gdy można tylko teoretyzować. Ale jeśli trzeba...

Chyba już kilka razy o podobnej sprawie w tym serwisie pisano. Sytuacja różni się nieco od normalnej sytuacji w szpitalu. Rolę gra nie tylko kwestia czynu jako takiego - podanie śmiertelnej dawki leku - ale także okoliczności - a więc dobrowolności czynu.

Czyn jako taki jest skróceniem życia. Jest to bez wątpienia coś złego. W tej jednak konkretnej sytuacji ów człowiek nie jest zabity przez kolegów. Zabił go wystrzelony przez wroga pocisk. To agonia. Koledzy sanitariusza nie tyle chcą jego śmierci, co usiłują uśmierzyć jego ból. I taka jest ich intencja. Nawet jeśli wiedzą, ze skutkiem ich działań będzie śmierć kolegi.

Z podobnymi dylematami ma do czynienia lekarz, który usiłuje uśmierzyć ból umierającego. Nawet jeśli wie, ze podanie środka przeciwbólowego może przyspieszyć śmierć, ma prawo to zrobić. Bo jego intencją jest uśmierzenie bólu, nie zabicie. To nie to samo co podanie takiej dawki jakiegoś środka, żeby człowiek umarł, choć mógłby jeszcze dłużej pożyć...

Czy w wypadku którego dotyczy pytanie można skrócić życie człowieka strzałem w głowę?

I tu dotykamy drugiej części dylematu. Dobrowolności czynu. Otóż nie wolno. Tyle że żołnierz na polu bitwy ma zupełnie inne intencje, niż zwolennik eutanazji. Chce pomóc, a naprawdę nie ma żadnego innego sposobu. Nie robi tego z niechęci do dalszej opieki nad rannym, nie liczy kosztów leczenia. I cała odpowiedzialność bierze na siebie. Wie, ze może za ten czyn odpowiedzieć. Robi to, gdyż uważa, ze w tej konkretnej sytuacji tak będzie lepiej.

Dokonujący eutanazji ma do pomocy wszystkie zdobycze dzisiejszej medycyny. I co najgorsze, nie ma zamiaru wziąć na siebie odpowiedzialności za swój czyn, a chce żeby go chroniło prawo. I w tym chyba tkwi najbardziej zasadnicza różnica między żołnierzem na polu bitwy, a domagającą się prawa do eutanazji rodziną czy lekarzem chorego...

Chyba jakoś tak...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg