micha 08.07.2008 11:23

Dreczy mnie sumienie,bo oszukalem swojego szefa.Mianonowicie:pracuje w Niemczech i do pracy dojezdzam firmowym busikiem.I tutaj pojawil sie problem.Otoz,pewnego razu jadac do pracy uszkodzilem lusterko.Po prostu cofajac do tylu zahoczylem o brame i je w wiekszosci rozwalilem.Najgorsze bylo jednak to,ze to wlasnie lusterko bylo juz wczesniej lekko uszkodzone(przez kogos innego)i cala jego obudowa lekko juz drgala,o czym wszysca wiedzieli.No to ja wpadlem na"genialny"pomysl,oszukania szefa,ze jadac z duza predkoscia na autostradzie,to wczesniej naruszone lusterko po prostu odpadlo.I wydawaloby sie po klopcie.Szef we wszystko uwierzyl,lusterko wymienil,sprawa ucichla.Na poczatku sumienie mnie nie dreczylo,tlumaczylem to tym,ze moj szef nie raz mnie juz oszukal i wciaz oszukuje:po prostu wg zasady oko za oko...Teraz moze chcialbym sie i przyznac,ale jest mi po prostu ogromnie wstyd.Lusterko kosztowalo duzo(az 108 euro) i to byl glowny powod mojego"bajeru".Ale teraz wolalbym oddac te pieniadze, tylko byle nie szefowi TAK MI WSTYYD!!!! Chocazby jak Janosik,na biednych

Odpowiedź:

Sytuacja jest na pewno kłopotliwa. Tyle że nie pomoże tu odpowiedź w serwisie internetowym, a najwyżej spowiedź. To spowiednik może zdecydować czy i jak naprawić wyrządzoną krzywdę. Wydaje się, że jeśli lusterko było felerne i wymagało naprawy, to trudno powiedzieć, że odpowiadasz finansowo za całą szkodę. To trochę jak z wypożyczoną wiertarką. Jeśli używało ją już x osób, to trudno powiedzieć, że za jej spalenie odpowiada ten, komu się w końcu przy normalnym używaniu zepsuła...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg