tomasz 05.07.2008 18:34
Mam problem moralny.Mieszkam w dzielnicy gdzie czesto dochodzi do rozbojow. Dwa razy probowano mnie obrabowac na drodze rozboju i to wcale nie poznym wieczorem (godz 18sta).Czesto staje mi przed oczyma sytuacja ze gdybym wracal z zona i jakas grupka dresow chcialaby jej zrobic krzywde to staralbym sie bic od razu tak zeby zabic (oni nie maj skrupolow i lubia bic albo zgwalcic dla zabawy oto cytat 'chodz napie... limy tego goscia) W takiej sytuacji gdyby bojka byla nieunikniona i slowa nic by nie dawaly nie bawilbym sie w zadne glupie bijatyki tylko dzialal:nozem albo piescia w krtan) bo wiem ze takie sobie bicie po twarzy tylko by rozjuszylo napastnikow i nie mialbym szans.Trudno debatowac z podpitymi dresami.Czy mam racje?
Ktos mi powiedzial ze pozbawilbym zwyrodniaca szansy na poprawe i zbawienie..A z drugiej strony mam przyjac z gory spokojnie ze zgwalca mi zone byle tylko nie zabic?
niedz. | pon. | wt. | śr. | czw. | pt. | sob. |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 |
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |