kalimera 01.07.2008 11:08

Odpowiadający odapisał komuś:
"Masturbacja zawsze jest grzechem. Okoliczności mogą wpływać na ciężar winy - tu musiałby wypowiedzieć się spowiednik - ale fakt pozostaje faktem."

Dlaczego zdaniem odpowiadajacego w kwiestii ciężaru grzechu masturbacji (i innych grzechów seksualnych?) zawsze MUSI się wypowiadać spowiednik?

Odpowiadający czasami dodaje, że "nikt nie jest dobrym sędzią w swojej sprawie" - ale dlaczego tylko w tamacie masturbacji (seksualności)? W przypadku innych grzechów odpowiadający nic takiego nie sugeruje...?

Czy ludzkie sumienie ma zdaniem odpowiadajacego jakieś wyjątkowe kłopoty w rozeznawaniu winy w przypadkach seksualnych? Moje sumienie wie, jakie okoliczności łagodzą np. kradzież, pracę w niedzielę, kłamstwo - i wie także, które łagodzą wykroczenia w sferze seksualnej. Dlaczego zdaniem odpowiadającego w tym ostatnim przypadku ZAWSZE MUSZĘ ustalać stan mojego sumienia z księdzem? Nie powinnam ufać swojemu sumieniu akurat w tej kwestii? Czy ksiądz zna moje sumienie w tej dziedzinie lepiej od mnie?

A może jest to jakiś wymóg nauczania Kościoła Katolickiego?

Odpowiedź:

Wydaje mi się, ze warto zacząć od przypomnienia, ze grzech lekki, choć nie wymaga spowiedzi sakramentalnej, jest jednak złem. Nie wolno go lekceważyć. Tym bardziej nie można w nim widzieć czegoś "normalnego", czy wręcz podnosić do rangi cnoty. To jest zło. Tyle że mniejsze.

Często gdy ktoś pyta o ocenę moralną jakiegoś swojego czynu miewam problem. Bo granica między tym, co jest wielkim złem, a co jest złem kwalifikującym się jeszcze na grzech lekki bywa nieostra nieostra. Spowiednik mając ten sam kłopot nie musi się zastanawiać, czy to był już grzech ciężki czy nie. Rozgrzesza. Dlatego ważnym jest, by w sytuacji wątpliwości czy coś było grzechem ciężkim czy nie, jednak powierzyć do Bogu w sakramentalnej spowiedzi. Dlatego w sytuacjach nieewidentnych zawsze odsyłam do spowiednika.

Czasem jednak sytuacja osób, które tu pytają jest zupełnie jasna. Tak jest, gdy ktoś pyta o zło, które popełnił w pełni świadomie i dobrowolnie, ale sprawa była na tyle błaha, że na pewno nie mamy do czynienia z grzechem ciężkim. Tak też jest, gdy ktoś jakiś zły czyn popełnił we śnie. W pozostałych wypadkach trudno już o taką ocenę...

Grzechy przeciwko szóstemu przykazaniu z zasady są grzechami ciężkimi. Jeśli są lekkimi, to tylko wskutek braku pełnej świadomości i dobrowolności czynu. Poza sytuacjami ewidentnymi (np sny o tematyce erotycznej erotyczne) trudno mi twierdzić, że ktoś popełniając grzech przeciwko 6 przykazaniu nie działa w pełni świadomie i dobrowolnie. Człowiek zasadniczo odpowiada za swoje czyny. A sytuacja braku świadomości czy dobrowolności to sprawa często dość niejednoznaczna. I bałbym się sprawę pozostawić jedynie czyjemuś osądowi sumienia...

Dlaczego? Bardzo łatwo wyobrazić sobie, że ktoś brakiem dobrowolności, konkretnie wzburzeniem, będzie tłumaczył każde draństwo. Także morderstwo. Czy ktoś, kto zamordował żonę i jej kochanka, bo wpadł w szał gdy zastał ich razem, może uznać, że skoro działał pod wpływem wzburzenia, nie popełnił grzechu ciężkiego? Czy nie lepiej, by jednak oddał to pod osąd spowiednika?

Podobnie jest z grzechami przeciwko 6 przykazaniu. W sumie każdy człowiek może się tłumaczyć tym, że ma popęd seksualny. Czy jednak znosi on odpowiedzialność człowieka za jego czyny? Ogranicza je do tego stopnia, ze nie da się popełnić w tej materii grzechu ciężkiego? To chyba byłoby twierdzenie absurdalne. Dlatego uważam, ze każdy, kto w tej materii popełnił jakieś zło, poza sytuacjami naprawdę ewidentnymi (owe sny erotyczne), powinien o sprawie powiedzieć w spowiedzi. Inaczej zamiast z szukaniem Bożego przebaczenia, także za grzechy lekkie, będziemy się tylko usprawiedliwiali...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg