Mirek 14.06.2008 10:51

Witam ponownie.
Dziękuję za odpowiedź na list. Nadmieniam jednakże że nie tylko mnie ta odpowiedź nie zadowoliła lecz nawet dało się w niej wyczuć
Nawiązując do listu z końca kwietnia i udzielonej mi odpowiedzi chciałbym zapytać jak Kościół jednocześnie może potwierdzać teorię ewolucjii i zaprzeczać jej niepodważalnym dowodom że życie nie wzięło się od Boga a jest jedynie przypadkiem jaki sie zdarzył w zamierzchłych czasach. Czemu Kościół nie bierze pod uwagę że dzisiejsza nauka nie jest jeszcze wystarczająco rowinięta żeby dokładnie wytłumaczyć początek świata i co będzie jeśli się wreszcie okaże że będzie potrafiła to wytłumaczyć w racjonalny sposób (koniec Kościoła? znowu "palenie na stosach"? czy próba pogodzenia wiary i nauki?). Wiele razy w historii Kościoła przecież zdażały się gigantyczne omyłki spowodowane sceptycyzmem i konserwatyzmem a potem Kościół musiał przyjmować logiczne tłumaczenie (z oporami) ze spuszczoną głową. Co jeśli wkrótce albo nawet za 1000 lat okaże się że to nie Bóg stworzył świat tylko np. wielki wybuch albo inna z teorii oaże się słuszna.
Pozdrawiam

Odpowiedź:

Alternatywa którą przedstawiasz (albo Kościół ma rację albo naukowcy) jest fałszywa. To po pierwsze. Po drugie, powoływanie sie na odkrycia, które mogą kiedyś nastąpić, nie ma nic wspólnego z naukowością. To wróżby...

Może zabrzmi to dziwnie, ale cały problem dyskusji między wiarą a wiedzą sprowadza się do metodologii. Każda ze stron powinna trzymać się pewnych granic. Teologowie nie powinni wypowiadać sie na tematy będące domeną nauk przyrodniczych, przyrodnicy nie powinni wkraczać na teren teologii. Gdy tak sie sprawę stawia, problemów nie ma.

Żeby zrozumieć jak przyrodnicy wkraczają na teren teologii najlepiej posłużyć się pewnym przykładem. Wyobraź sobie, że jest grupa naukowców zajmująca się baranami. Owi baranologowie postanowili na początku wyznaczyć sobie jakiś zakres badań. I stwierdzili tak: barany są białe. Nie jest to oczywiście prawdą, ale obserwując pobieżnie stada można tak pomyśleć. To założenie niesie jednak ze sobą poważne konsekwencje: każdy czarny baran w stadzie baranologów nie interesuje, wykluczają go z zakresu swoich badań. Po czasie, gdy baranolgowie którzy napisali już na temat (białych) baranów opasłe tomy powoli odchodzi w zapomnienie coś, co powinno byc oczywiste: ze barany mogą byc też czarne. Barany są tylko białe - twierdzą baranologowie - wiemy o tym, bo badamy je od lat. W tej sytuacji każdy, kto spróbuje przekonywać, że czarne zwierzaki w stadzie to też barany, będzie skazany na porażkę. I będzie przez baranologów wyśmiewany za brak naukowego podejścia.

Niemożliwe? Niestety, coś takiego przydarzyło sie na styku nauk przyrodniczych i teologii. Nauki przyrodnicze mają pewne ważne założenie: badamy tylko to, co podpada pod zmysły. A więc to, co można zmierzyć, zważyć, zaobserwować itd itp. Stąd tak wielka w naukach przyrodniczych rola doświadczeń, analizy rzeczy materialnych. Niestety, przyrodnicy często zapominają o swoim założeniu. Gdy zakłada się, że istnieje tylko świat materialny, w wynikach pracy nie może pojawić sie świat duchowy. Jego z założenia przecież nie ma! Jednak wyciąganie na tej podstawie wniosku, że ten świat rzeczywiście nie istnieje, jest metodologicznym błędem. Podobnym do tego, jaki popełniają baranologowie najpierw zakładając, że wszystkie barany są białe, a potem wyśmiewając tych, którzy ośmielają się pisać o czarnych baranach.

Gdy więc słyszę, że jakiś przyrodnik nie wierzy w istnienie Boga, przyjmuję to z pokorą. Jeśli jednak swoją niewiarę motywuje wynikami swoich badań wiem, że popełnia podstawowy błąd metodologiczny: nauki przyrodnicze z założenia zajmują się materią, więc nie mogą wiedzieć nic na temat ducha.

Teologowie muszą z pokorą przyjmować wyniki badań przyrodników. Nie wolno im z powodów teologicznych zakładać, że coś jest błędem. Mają jednak prawo interpretować teologicznie wyniki badań nauk przyrodniczych. Gdy to samo robi przyrodnik, wykracza poza swoje kompetencje. Innymi słowy nie wypowiada się wówczas jako przyrodnik, ale jako (samozwańczy) teolog...

XIX i XX wiek dostarczył wielu przykładów na próbę wykorzystania nauk przyrodniczych do propagowania materializmu. Teoria Darwina to najgłośniejszy z nich. Oczywiście nikt nikomu nie zabrania być materialistą, ale przedstawianie materializmu jako konsekwencji nauk przyrodniczych jest nadużyciem. te same wnioski nauk przyrodniczych można różnie teologicznie zinterpretować: w duchu wiary albo niewiary. Jednak ani jeden ani drugi pogląd nie może się powoływać na naukowość (w takim sensie, jakoby był on częścią nauk przyrodniczych). Bo jest to błąd metodologiczny.

Nie musisz się wiec obawiać, czy za jakiś czas Kościół nie będzie musiał zmieniać zdania. Dziś nie upiera sie przy żadnej z teorii naukowych. To domena naukowców. Dlatego jeśli za jakiś czas naukowcy zmienią zdanie, będzie problem interpretacji, ale nie konieczności zmiany zdania...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg