ona 13.05.2008 22:56

Witam!
Od roku mam chłopaka. Traktujemy nasz związek bardzo poważnie, a siebie z szacunkiem. Jesteśmy pewni, że będziemy razem, planujemy wspólną przyszłość. Lubimy dzielić się sobą w pocałunkach i pieszczotach, nigdy jednak nie obejmujących miejsc intymnych. Unikamy nagości. A wszelkie pieszczoty są dla nas radością, dzieleniem się sobą, z czystą intencją, bez dążenia do orgazmu i osiągania go. Nie wiem czy słowo pieszczoty jest tutaj odpowiednie (mam na myśli np. pocałunki w ucho itd.).
Czasami podczas wyjazdów zdarza się nam spać w jednym łóżku, przytuleni, ale nie mamy pokusy dopełnienia aktu seksualnego. Szanujemy się i wiemy doskonale, że to pozostawiam na po ślubie.
Oboje uczestniczymy aktywnie w życiu Kościoła, posługujemy jako animatorzy, jeździmy na rekolekcje, co wieczór wspólnie się modlimy (jesli nie w jednym miescu to w tym samym czasie i np. rozważając ten sam fragment). Od początku naszego związku Bóg nam błogosławi w płaszczyźnie duchowej, ale też w codziennym życiu.
Nie mieliśmy dotąd poczucia, że robimy coś źle, że nie zyjemy w zgodzie z nauką Kościola. Po przeczytaniu niektórych odpowiedzi na tej stronie zaczynamy mieć wątpliwości... Nie wszystko jest w pełni zrozumiałe. Zapytam wprost: czy my grzeszymy? Dodam, że w żadnym momencie naszą intencją nie jest wzbudzanie pożadania, osiągnięcie satysfakcji seksualnej itd, ale tylko dawanie siebie, dzielenie się bliskością.
Proszę o odpowiedź.

Odpowiedź:

Jeśli jest jak piszesz, to nie ma w waszym postępowaniu grzechu. Na ile jest to niepotrzebne narażanie sie na grzech nieczystości (może nie ze strony twojej, ale ukochanego) trudno powiedzieć. Powinnaś raczej zapytać spowiednika...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg