Jotka 12.05.2008 22:19

Witam i od razu dziękuję za poświęcenie czasu.
Problem był wałkowany na tej stronie mnóstwo razy i pewnie Odpowiadający ma już dość więc także serdecznie przepraszam. :) Chodzi o piractwo. Rzecz w tym, że mój problem jest cokolwiek nietypowy Z założenia używam legalnego oprogramowania – to co konieczne kupuję, to co mogę legalnie ściągnąć za darmo – ściągam. Część z darmowych programów udzielana jest za darmo „do użytku niekomercyjnego” czyli można z nich korzystać w domu albo do nauki, a przy pracy należy opłacić licencję.
Mój komputer jest zarówno prywatny, jak i częściowo do pracy – używam go przede wszystkim do rozrywki i nauki, ale przyjmuję też co jakiś czas krótkie zlecenia. Zysk nie jest w tej chwili wystarczający do utrzymywania się więc trudno mówić, że głownie pracuję, ale równie trudno mówić, że praca zarobkowa zdarza mi się „przy okazji”. Dotychczas programów udostępnianych do użytku prywatnego używałam nawet nie myśląc, że mogę być użytkownikiem komercyjnym (praca jest trzecią w kolejności rzeczą jaką się na tym komputerze zajmuję, a programy te nie są narzędziami specjalnie do niej). Kiedy przyszło mi to do głowy, przejrzałam licencje programów i te, których zdarza mi się używać przy pracy, wymieniłam na odpowiedniki bez takiego zastrzeżenia. W związku tym mam następujące pytania:

1) Czy zdaniem Odpowiadającego właścicielom programów, których dotychczas używam, należy się zadośćuczynienie choćby pośrednie, tj. przez jałmużnę? Z jednej strony używałam programów być może wbrew pozwoleniu twórców, ale z drugiej postawiona przed jasnym wyborem nie płaciłabym i wybrała „gorsze” odpowiedniki. Rozum skłania się ku przekonaniu, że w tej sytuacji trudno mówić o niepłaceniu za usługę, ale ta „honorowa” część mnie, ma wątpliwości.

2) Jeden program nie ma darmowego odpowiednika (antywirus) i planuję normalne kupno, prawdopodobnie tej firmy. Rzecz w tym, że kupowanie trochę potrawa i to nawet nie z powodów finansowych – po prostu chcę sobie to wszystko spokojnie przemyśleć, bez nacisku i załatwić bez pomocy osób, które zwykle mi nią służą. Czy „przeciągnięcie” sprawy przez jakiś czas można uznać za grzech niezapłacenia za usługę? Teoretycznie mogłabym zainstalować 30 dniową wersję testową, ale takie posunięcie wydaje mi się wybitnie formalistyczne bo nie zmienia istoty sytuacji.

A trzecie pytanie z zupełnie innej beczki – czy da się przysięgać nieświadomie lub niechcący? Wydaje mi się, że raczej nie, bo sednem jest intencja powołana się na Boga, ale może się mylę? Niejako rozwijając to pytanie – jeżeli snuję sobie różne fikcyjne opowieści stwierdzam, że postać mogłaby złożyć przysięgę, to jednak, jako autorka nie mam intencji przysięgania. Rozum podpowiada, że w takiej sytuacji przysięgi (a zatem i ewentualnego wiarołomstwa) nie ma, bo nie ma intencji, ale sumienie, chyba ostatnio zbyt rozszalałe, ma wątpliwości i domaga się konsultacji. :)

Dziękuję za odpowiedzi oraz cierpliwość i pozdrawiam

Odpowiedź:

1. Moim zdaniem nie musisz niczego zwracać. Dlaczego?

Po pierwsze dlatego, że zarabiałaś nie dzięki programom, ale swojej pracy. Program był tylko narzędziem. Po drugie, sporadyczne wykorzystywanie tego typu programów trudno uznać za faktyczne złamanie zasad licencji. Nie prowadzisz firmy, w której na tej pracy zarabiasz. A po trzecie, po dowiedzeniu sie co i jak zrezygnowałaś z nich...

2. W sprawie antywirusa... Zobacz TUTAJ Avast w wersji home powinien być dobry... To ze od czasu do czasu na domowym komputerze zrobisz coś do pracy trudno uznać za grzech... Naprawdę...

3. Nie. Nie da sie przysięgać nieświadomie. Przysięga rzeczywiście zakłada, ze ktoś ma intencję przysięgania...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg