uczennica
28.04.2008 20:56
Jestem ateistką. Tak - nie wstydzę się tego, bo i uważam, że nie ma się czego wstydzić. Nie mam problemu z rodziną ani ze znajomymi w szkole - poinformowałam ich już na początku nowego roku szkolnego. Uważam to za wspaniałe, że ludzie z mojego otoczenia wykazali się tolerancją. Uwzględniam ten fakt na samym początku, żebyście nie wzięli mnie za zagubioną owieczkę i nie próbowali nawracać. Nie mam też żadnego problemu ze sobą i nie dlatego piszę.
Chcę dowiedzieć się czy Kościół nie ma wyrzutów sumienia wobec niemoralnego zachowania niektórych swoich kapłanów. Podam przykłady :
Pewien ksiądz zadał nam kiedyś takie zadanie (jak mówił na początku nie na ocenę ) : " Napisz czy religia jest sprawą prywatną". Odpowiedź miała być krótka TAK, NIE. W domyśle duchowny chciał przeczytać odpowiedzi NIE. Ponieważ uważam, że religia jest sprawą prywatną, napisałam TAK. Jaką ocenę dostałam? Jedynkę wpisaną długopisem do dziennika. Inny przykład, a raczej przykłady: katecheta który izoluje niewierzącą dziewczynę od reszty klasy, siostra próbująca przekupić cukierkiem dzieci, aby szły na komunie... Katecheta przekonuje, że za kopnięcie psa ma być niższa kara niż za obrazę uczuć religijnych etc.etc,. Co się dzieję?? Dlaczego w szkole nie ma lekcji etyki i niewierzący muszą słuchać wykładów, które dla nich są bezsensowne... Tzn. nie były by bezsensowne gdyby były prowadzone normalnie. Nie mam nic przeciwko wyznawcom innych wiar, ale czy szkoła nie powinna zostać całkiem świecka? Ja rozumiem - teoretycznie jest bo na lekcje religii uczęszczać nie trzeba. Ale jak nie uczęszczać na nią to gdzie? Szwendać się po korytarzach, czy siedzieć w bibliotece? Sądzę, że lekcje religii powinny być prowadzone przez osoby świeckie a młodzież powinna uczyć się na nich o innych religiach, zasadach wiary, tolerancji wobec tychże innych religii. Katolik powinien wiedzieć jak się zachować w meczecie, a buddysta w kościele prawosławnym. A tak? Ja osobiście też nie wiem - bo nikt nie mógł mnie tego nauczyć.
Na zakończenie dodam jeszcze coś : z chęcią w tym roku szłam na lekcje religii - nie dlatego, że chcę się nawrócić, ale po prostu jestem ciekawa, lubię chłonąć wiedzę i z chęcią chciałam słuchać o historii chrześcijaństwa - na początku września myślałam, że dowiem się o innych religiach - och, jaka byłam naiwna. Dlaczego nie przewidziałam, że zamiast tego wszystkiego będę się uczyła jak klepać zdrowaśkę. W przyszłym roku nie pójdę na religię, trudno ciekawsze jest już szwendanie się na korytarzu. Dla mnie to nie ma i tak żadnego znaczenia, ale są osoby wierzące które zniechęcone także rezygnują z tego przedmiotu. W związku z moim długim wywodem mam dwa zasadnicze pytania : dlaczego kościół pozwala na taką dyskryminację i niekompetencję wobec uczniów -ateistów lub wyznawców innych religii oraz dlaczego kościół pozwala żeby niekompetentni "pracownicy" Boga odstraszali wierzących?
Czekam na odpowiedź
Z poważaniem
uczennica.
Odpowiedź:
Mądrzy ludzie mawiają, ze każdy kij ma dwa końca, a proca nawet trzy. Tak chyba jest też w tym wypadku. Sprawa jest po prostu pewnie bardziej skomplikowana...
Zacznijmy od wyjaśnień. Po pierwsze dotyczących tego, za co Kościół ma mieć wyrzuty sumienia. Nie tak dawno napisałem tu pewnemu studentowi medycyny, czy czuje sie odpowiedzialnym za zachowanie swoich przyszłych kolegów po fachu. Myślę, ze Ciebie można by spytać, czy poczuwasz sie o do odpowiedzialności na czyny wszystkich ateistów na świecie? Zapewne nie chciałabyś, żeby ktoś kazał Ci sie tłumaczyć za grzechy Hitlera czy Stalina. Nie stosuj więc odpowiedzialności zbiorowej wobec chrześcijan - katolików.
Po drugie twoje oczekiwania co do lekcji religii... Z tym może oczywiście być bardzo różnie. Jeden katecheta prowadzi ciekawsze zajęcia, drugi mniej. Nie wymagaj jednak, by uczył o wszystkich religiach na świecie. To katecheza. Dla katolików - zgodna z nauczaniem Kościoła katolickiego, dla prawosławnych - zgodna z ich wiarą prawosławną. Od katechety w szkole nie wymaga się uczenia religiologii. Wręcz przeciwnie, ma się trzymać programu nauczania. I tyle...
Teraz szczegóły. Jeśli katecheta kazał napisać tak/nie to rzeczywiście bez sensu jest, by stawiał za to oceny. Jak jednak znam życie - a w katechezie pracowałem 14 lat - coś pokręciłaś. Naprawdę miało być tylko tak lub nie? Nie trzeba było swojej opinii uzasadnić? Bo jakoś brzmi to nieprawdopodobnie. Gdybym to ja prowadził zajęcia, na pewno kazał bym napisać ciut więcej. A za napisanie trzech liter też postawiłbym pewnie jedynkę. Nie za poglądy. Za lenistwo.
Katechetka która izoluje niewierzącą od reszty klasy... Znów poważny zarzut do którego trudno się bez znajomości faktów ustosunkować. Chodzi o to, że dziewczynka nie może przychodzić na lekcję? Powiem tak. Kiedy spotykałem sie z sytuacja, że był w klasie ktoś niewierzący lub wierzący inaczej, nigdy nie zabraniałem mu przychodzenia na lekcję. Ale był od tej zasady pewien bardzo ważny wyjątek. ie pozwalałem być na lekcji tym, którzy przychodzili by rozrabiać albo ucinać sobie pogawędki z koleżanką czy kolegą. Dziwi Cię to? ie powinno. Pierwszym warunkiem by lekcja sie udała, z jest wciągniecie w nią uczniów. Ktoś kto przeszkadza w lekcji skutecznie to uniemożliwia.
Siostra próbująca przekupić cukierkiem do pójścia do Komunii? Niewiarygodne. Pewnie chciała nagrodzić tych, którzy do komunii poszli czy pójdą. Ty nazywasz to przekupstwem. Twoja sprawa. Tylko gdyby patrzyć na sprawę konsekwentnie, powinnaś także o nauczycielu matematyki czy biologii powiedzieć, ze próbuje przekupić uczniów dobra oceną... To absurd...
Kopnięcie psa i obraza uczuć religijnych... Trudno obie sprawy porównywać. Bo obie mogą w praktyce różnie wyglądać. Może być tak, ze ktoś wierzący czuje się obrażony tym, że ktoś nie zdjął czapki w kościele. Ale może być tak jak bywało przed laty na naszym czacie, ze ktoś wchodził na niego i najgorszymi wyzwiskami obrzucał Boga i Matkę Najświętszą. Ty sprawy nie czujesz, bo dla cienie to żadna świętość. Ale wyobraź sobie jak byś sie czuła, gdyby ktoś takimi wyzwiskami obrzucał osoby Ci bliskie np ojca czy matkę. Na pewno by Cę to bolało. A kopniecie psa? Też bywa z tym różnie. Nie kopię psów, ale przechodząc przez wieś biorę czasem do ręki kamień. Żeby wystraszyć a jeśli to nie poskutkuje rzeczywiście nim rzucić. Gdy jeden drugi czy trzeci burek próbuje mnie ugryźć, mam prawo się bronić. I gdyby udało mu się dopaść mojej nogi z całą pewnością nie zawahałbym sie przed kopnięciem go. Psy - wedle prawa - nie powinny chodzić luzem bez kagańca po ulicy. Trudno karać kogoś, kto broni się przed agresją nieupilnowanego psa...
Czy niewierzący muszą chodzić na religię? No nie. Sama mówisz, ze jest w szkole biblioteka. Przecież to nie jest stracony czas. A jeśli nie ma lekcji etyki to najczęściej dlatego, że nie ma za bardzo dla kogo ich organizować. Tak to w praktyce wygląda...
Teraz dwa twoje zasadnicze pytania...
Dlaczego Kościół pozwala na dyskryminacje i niekompetencję wobec niewierzących? Wybacz, ale w świetle tego co napisałaś trudno mówić i o dyskryminacji i o niekompetencji. To Twoja ocena. Tak to odczuwasz. Żeby sprawiedliwie sprawy rozsądzic trzeba by dać szansę obrony tym, których oskarżasz. Bo w sumie oskarżasz ich o drobiazgi. I - jak pokazałem - zapewne robisz z igły widły... Zasadniczo Kościół nikogo nie chce dyskryminować. I stara się, by katecheci byli kompetentni w sprawach wiary. Ale katolickiej...
Dlaczego Kościół pozwala, by niekompetentni pracownicy odstraszali od Boga wiernych? Nie pozwala. Gdyby problem był poważny i sprawa doszła do wizytatorów katechetycznych, pewnie by podjęli jakieś kroki. Ale to o czym piszesz to drobnostki. Wynikające raczej nie z braku kompetencji, ale ułomności ludzkiego charakteru. Nawet najlepszy nauczyciel nie jest od nich zupełnie wolny. I jeśli natrafią na grupę ludzi, którzy będą chcieli na lekcji robić, co sami chcą, a nie to, co on robić musi, to konflikty są nieuniknione. Bo widzisz... To nie jest tak, że idealne dzieci trafiają do złych nauczycieli - katechetów. Ci uczniowie też mają swoje ułomności. I tym właśnie, w owym zderzeniu się dwóch niedoskonałych stron, tkwi cała trudność sensownej pracy nauczyciela czy wychowawcy...
Z poważaniem
J.