Agnieszka K. 20.04.2008 18:59

Szczęść Boże!
Piszę, ponieważ wśród zamieszczonych na stronie odpowiedzi nie znalazłam takich, które pomogłyby mi w sytuacji, w jakiej teraz jestem. A trochę się pogubiłam.
Zakochałam się w mężczyznie, który jest moim szefem. Widziałam również zainteresowanie z jego strony, ale przez długi czas broniłam się przed tym uczuciem, ponieważ miałam wątpliwości natury moralnej: związek z szefem. Co prawda, mój szef nie decyduje np. o moich podwyżkach czy możliwościach awansu, jednak widziałam w takim związku coś niewłaściwego. Myślałam o tym w ten sposób: związek z nim oznacza dla mnie konieczność odejścia z pracy, a ja tę pracę uwielbiam i uwielbiam pracować z tym właśnie człowiekiem. Przez długi czas było to dla mnie priorytetem.
Teraz się coś zmieniło. Praca nie jest już tak ważna - coraz częściej, choć nie bez smutku, myślę o tym, że musiałabym odejść. Jednocześnie ten człowiek podoba mi się tak bardzo, że chyba nie będę już umiała tego ukrywać.
I teraz najważniejsze - ostatnio dotarły do mnie sygnały, że on jest z kimś związany. Chyba od niedawna, bo dotychczas nie docierały do mnie takie sygnały. Nie ma żony, ale jest w jego życiu jakaś kobieta. Najgorsze jest to, że nie mam co do tego stuprocentowej pewności, więc zaczęłam łapać się na tym, że podsłuchuję jego prywatne rozmowy, by się czegoś więcej dowiedzieć. Przez jakiś czas starałam się bardzo trzymać moje emocje na wodzy, ale nie udaje mi się. Mam mętlik w głowie. Nie chcę być przyczyną jego rozstania z kimkolwiek, bo nie chciałabym, by mnie spotkało w życiu coś podobnego.
W tej rozpaczy, w jakiej się znalazłam, postanowiłam zrobić wszystko, by o nim zapomnieć, tzn. by poznać kogoś, dzięki komu zapomnę, kogo pokocham prawdziwą i szczerą miłością. Zapisałam się do jednego z serwisów internetowych, których celem jest zawiązywanie znajomości. I teraz czuję się jeszcze gorzej. Piszą do mnie mężczyźni, którzy chcą mnie poznać, a ja się w tej sytuacji nie umiem odnaleźć.
Sformułuję więc może moje wątpliwości.
1. Czy grzechem i czy ciężkim jest bycie przyczyną rozbicia związku, który nie jest małżeństwem?
2. Czy grzechem jest myślenie o kimś, kto jest w takim związku - pragnienie bycia z nim, nieujawnione nikomu? Wiem, że moje emocje nie są grzechem, są dopiero wtedy, gdy do grzechu prowadzą, ale czy myślenie o człowieku, który w gruncie rzeczy nie jest wolny, to nie jest grzech popełniony w myślach?
3. Czy moje pragnienia, których nie umiałam w ostatnim czasie powstrzymać przed samą sobą, są grzechem? Czy pragnienie czułości, bycia blisko, także fizycznej miłości jest grzechem przeciwko VI przykazaniu? Chyba pierwszy raz w życiu tak bardzo pragnę człowieka - takiego, jaki jest, z jego zaletami i wadami, że chcę go mieć tak bardzo, jak tylko jest to możliwe. Nie myślę o współżyciu jako takim, o tym, że chciałbym zaspokojenia moich potrzeb seksualnych. Po prostu myślę o tym, że chciałabym z nim być, jak tylko kobieta może być z mężczyzną.
4. Czy próba poradzenia sobie z tą sytuacją, jakiej się podjęłam, tzn. próba poznania kogoś innego, jest zła? Czuję się, jakbym zdradzała człowieka, do którego przecież nie mam żadnych praw... A jednocześnie nie chcę nikogo traktować instrumentalnie - mam nadzieję, że poznam kogoś, dzięki komu zapomnę i kogo pokocham... Czy moje intencje są niemoralne?
5. I ostatnia sprawa: funkcjonowanie w takim serwisie internetowym, którego celem jest poznanie kogoś. Wygląda to tak, że w jednym czasie nawiązuje się kilka znajomości, z kiloma osobami się koresponduje, a nawet umawia. I tu znów mam wątpliwości, czy to jest moralne. Wiem, że samo poznawanie ludzi to nic złego, ale to jest poznawanie z określoną intencją - wszyscy tam są spragnieni poznania drugiego człowieka. Widzę to tak, że każdy kontakt to jest dawanie komuś nadziei, a przecież wszystkim naraz jej dać nie można, można tylko jednej osobie... Zaczyna się rozmowę z jedną osobą, by ją poznać, po czym przychodzi wiadomość od innej i nie wiadomo, czy jej odpisać, czy zachęcić, czy zniechęcić...

Przepraszam, że zajęłam tyle czasu, ale bez opisania całej sytuacji nie miałoby to sensu. Jednocześnie nie wyobrażam sobie opowiedzenia tego wszystkiego dokładnie przy spowiedzi, ze świadomością, że stoi za mną ogonek oczekujących...
Bardzo liczę na słowo, które rozjaśni moje wątpliwości. Całe życie walczę ze skrupulantyzmem duchowym i chyba właśnie poniosłam kolejną klęskę. Nie chcę błądzić, chcę żyć prawdziwie w Bogu i móc przystępować do Stołu Pańskiego.

Dziękuję za odpowiedź.

Odpowiedź:

1. Grzechem jest to co jest złe. W tym wypadku musiałoby chodzić o czyjąś krzywdę. Przed ślubem związki z natury są nietrwałe. I nie ma sensu traktować mężczyzny jak zdobyczy - Twojej czy innej kobiety. To że być może, mając możliwość wyboru, wybrałby Ciebie, nie jest grzechem. W każdym razie nie Twoim. Chyba że doprowadziłabyś do tego jakimiś podstępnymi zagrywkami, np. szkalowaniem tej innej kobiety...

2. Ten człowiek jest wolny. Pragnienie bycia z nim nie jest grzechem.

3. Musisz ocenić to sama. Ale jeśli Twoje myśli są czyste, nie ma w nich grzechu. Samo pragnienie bycia czyjaś żoną na pewno grzechem nie jest.

4. Twoje intencje są dobre. Próba zapomnienia na pewno nie jest zła. Tyle że wcale nie musisz o tym mężczyźnie zapominać...

5. Każdy korzystający z tego rodzaju serwisu wie jak to funkcjonuje. Na pewno nikogo nie należy zwodzić, ale zwykłe umówienie się na jedno czy drugie spotkanie trudno za zwodzenie uznać...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg