Gość 01.04.2024 21:55
Proszę o bardzo poważne potraktowanie pytania
Rozumiem, że Bóg jest kochający, miłosierny, ale jednocześnie sprawiedliwy, wymagający, nie jest "pluszowym misiem", do którego przychodzimy, gdy jest nam źle lub gdy chcemy lepiej się poczuć. Zastanawiają mnie jednak słowa zawarte na okładce książki „Bóg nie jest miły. Pułapka pluszowego chrześcijaństwa” Ulricha L. Lehnera: "Nie wpadajmy w pułapkę pluszowego chrześcijaństwa. Prawdziwy Bóg nie jest przyjemny, użyteczny i popkulturowy. On jest tajemniczy, budzi podziw i wymaga zaangażowania całej naszej osoby” – przekonuje Ulrich L. Lehner, autor książki Bóg nie jest miły. Autor omawia 11 najpopularniejszych obrazów Boga. Udowadnia, że Bóg nie jest boskim terapeutą, nie jest automatem spełniającym życzenia, nie jest supernaukowcem, który poukładał wszechświat, a Kościół nie jest supermarketem. Na szczere pytania o wiarę istnieją rzeczywiście szczere odpowiedzi. Pytania te należy respektować i traktować poważnie. Co ważniejsze, trzeba na nie odpowiadać. A co najważniejsze, odpowiedzi istnieją".
Może Pan Odpowiadający zna tę książkę lub o niej słyszał, jednak moje pytanie dotyczy tego, czy zdroworozsądkowe pojmowanie Boga (kochający, miłosierny, ale jednocześnie sprawiedliwy, wymagający, niepojęty) nie zostało podważone przez autora na rzecz eksponowania Boga jako Boga "zimnego" i surowego formalisty przypominającego bezdusznego nauczyciela, który jednak jest świetnym pedagogiem? Czy może się tutaj kryć owszem chęć wyeksponowania obrazu Boga pojmowanego w sposób właściwy, odczarowany, jednak odległego, niezgłębionego, niedostępnego, wymagającego, bez nacisku właśnie na ten indywidualny wymiar relacji z każdym stworzeniem? A może właśnie to, że ja zwracam uwagę na słowo "relacja", bliskość, miłosierdzie jest - jak powiedzieliby niektórzy teologowie - przejawem skażenia przez posoborowy modernizm, gdzie za bardzo akcentuje się personalistyczny wymiar refleksji teologicznej? Szczególnie słowa - "nie jest miły, lecz tajemniczy, budzący podziw" - czyli tajemnica budząca podziw zakłada niedostępność, a jednocześnie wpływa na szacunek wobec tajemnicy? Czy sformułowania tego autora nie są jakby zbyt radykalne - ma sporo racji, ale czy w tym kontekście należy wyrzucić do kosza przynajmniej, to co mi i wielu innym osobom pomaga w wierze - bliskość Boga, relację z Nim - na rzecz napięcia wynikającego z fascynacji Tajemnicą niedostępną? Po przeczytaniu tego fragmentu rodzi się we mnie obraz Boga jako Ojca, który mnie fascynuje i inspiruje Swoją wielkością i wspaniałością - ale czy jest tutaj miejsce na miłość, na relację opartą na prawdzie, mimo nieskończonej Tajemnicy, jaką jest Bóg? Czy jest to jakieś zwiedzenie modernizmu, fajnokatolicyzmu, liberalnego katolicyzmu, posoborowia, wypaczenia nauki Kościoła katolickiego?
Miałem tę książkę w ręku. Przytaczasz tu fragment informacji o niej z okładki... To bardzo skrótowe ujęcie poglądów autora. Padają tu słowa, które inaczej mógł rozumieć autor tej informacji, inaczej rozumiesz je Ty. Najsensowniej byłoby, gdybyś tę książkę po prostu przeczytał/a. Wtedy zastanawianie się czy autor ma rację czy nie miałoby sens. I można by się z nim zgodzić albo nie zgodzić...
Fragment książki znajdziesz TUTAJ Powinien pomóc zrozumieć, że krótkie opisy na okładkach to za mało, by przedstawić dobrze myśl autora...
J.