Lili
21.03.2008 21:20
1. Szczęść Boże! Przez długi okres czasu żyłam w grzechu nieczystości, chociaż spowiadałam się z tego, znów upadałam. Czasami robiłam to świadomie i z własnej woli, wtedy to wątpiłam w Boga (efekt przebywania w złym towarzystwie), byłam też nie fer w stosunku do Boga, bo momentami myślałam, że jeszcze pozwolę sobie na kolejny upadek w grzechu, a potem pójdę do spowiedzi. Teraz postanowiłam wyleczyć się z mojego nałogu i być szczerze oddana Bogu, kierować się naukami Kościoła, itd. Poszłam do spowiedzi, ale nadal czuję że Bóg mi nie wybaczył. Mam poczucie winy, nie wiem jak się go pozbyć, myślałam że to uczucie minie gdy się wyspowiadam, ale niestety. Nie wiem czy mogę przyjmować Komunię św. ... Czuję że muszę jakoś zadośćuczynić za wyrządzone zło, ale nie wiem jak. Chciałabym się poradzić, co mam zrobić żebym mogła w jakiś sposób już tu na ziemi odpokutować za moje grzechy. Czy kiedykolwiek mogę być pewna że Bóg mi przebaczył?
Niedawno na spowiedzi pewien ksiądz powiedział mi że za te grzechy i tak będę musiała odpokutować po śmierci w czyśćcu. Czy to prawda? I czy mogę to odpokutować już jakoś na ziemi? (To pytanie wiąże się z poprzednimi).
2. Mam przyjaciółkę i kilku znajomych, którzy są zatwardziałymi ateistami, od czasu bierzmowania nie byli w kościele. Kiedyś, gdy moja wiara była silniejsza, próbowałam ją jakoś zachęcić do odkrywania wiary, do uczestniczenia w mszy św. ale nic to nie dało. Stało się jeszcze gorzej, presja znajomych i mojej przyjaciółki źle wpłynęła na mnie (stąd też część moich powyższych problemów). Teraz chcę powrócić do mojego dawnego stylu życia. Czy jeśli mi się uda, to czy moim obowiązkiem jest nawracanie innych? Czy jeśli tego nie zrobię, popełnię grzech? Z góry dziękuję za odpowiedź i za wysłuchanie moich problemów. Z Bogiem!
Odpowiedź:
1. Jeśli szczerze żałowałaś i szczerze wyznałaś grzechy możesz być pewna, ze Bóg Ci wybaczył. Twoje odczucia nie odpowiadają w tym wypadku prawdzie. Być może nie potrafisz sama sobie wybaczyć, stąd przerzucasz swoje myślenie na Boga. Ale prawda jest inna. Bóg wybaczył....
Pokuta... Po pierwsze zwróć uwagę, ze spowiednicy zawsze zadają Ci jakąś pokutę po spowiedzi. Wypełniając ją na pewno częściowo przynajmniej odpokutowujesz za swoje grzechy. Po drugie... Możesz sama wyznaczyć sobie jakąś dodatkową pokutę. Może to być np. jakaś regularnie odmawiana modlitwa (np. koronka o 15.00), pielgrzymka, jakiś post, cierpliwa i pokorna służba chorym i potrzebującym, przyjęcie bez pretensji cierpienia... Masz sporo do wyboru.
Na ile będziesz musiała pokutować za swoje grzechy w czyśćcu dziś trudno powiedzieć. Jeszcze możesz w życiu zrobić wiele dobrego....
2. Czy jest (będzie) Twoim obowiązkiem nawracanie innych... To trudne pytanie. Każdy chrześcijanin powinien się jakoś troszczyć o zbawienie innych. Choćby przez modlitwę za grzeszników czy zmarłych. Nawrócenie jednak to często sprawa między konkretnym człowiekiem a Bogiem. Można do niego podprowadzać, ale tak naprawdę to nie Ty nawrócisz tych ludzi. Radziłbym strzec się nawracania przez moralizatorstwo i ględzenie o potrzebie nawrócenia. To zazwyczaj niewiele daje. W wielu przypadkach trzeba odważnego wejścia w zdemoralizowane środowiska i przekonywanie tych ludzi swoją przyjaźnią, a jednocześnie byciem innym... Tak np. robią księża opiekujący się narkomanami czy jakimiś subkulturami...
Tymczasem taki pomysł dla Ciebie chyba nie byłby dobry. Przynajmniej dziś. Już raz chcąc nawracać zeszłaś na złą drogę. Musisz uważać. Lepiej zajmij się przede wszystkim sobą. Jeśli kiedyś dojdziesz do wniosku, ze chcesz pomagać innym, że jesteś na to gotowa, to oczywiście będziesz mogła to robić...
Trudno też wypowiedzieć się w kwestii grzechu, gdy ktoś nie stara sie o zbawienie innych. Owszem, powinniśmy się o nie starać. Jest pewnym złem, jeśli tę sprawę lekceważymy. Nie trzeba jednak z tego powodu popadać w jakieś skrupuły. Wystarczy, jeśli przynajmniej od czasu do czasu za bliźnich się pomodlisz... Po prostu ludzkie zaangażowanie w tym względzie nie powinno być traktowane jak kolejny obowiązek, którego niespełnienie grozi grzechem. Raczej jak poważne wyzwanie dla chrześcijanina, któremu nie jest obojętne zbawienie innych...
J.