Michał 19.03.2008 06:15

Mam takie pytanie.
Katolik, Chrześcijanin - z czego, gdzie, jak, może czerpać źródło codziennej radości? Właściwie to każdy z nas co by nie robił, czego by nie dotknął, co by nie powiedział, co by nie oglądał, słuchał, zawsze jest pod presją - A MOŻE TO JUŻ GRZECH. Odczuwam że właściwie katolik nie może żyć na tzw luzie psychicznym, tylko bez przerwy musi uważać , czy to dobre, czy złe, czy to nie jest grzeszne. Gdzie jest miejsce na radość, śmiech, nawet swawole. W Kanie Galilejskiej ucztowano, piło się wino, na pewno też śpiewano, tańczono, opowiadano "różne" kawały.Czy oni też bez przerwy w stresie uważali, czuwali, żeby nie przekroczyć "dopuszczalnej granicy"? Czy katolik musi być bez przerwy ponury, smętny i bez przerwy tylko "ważyć' swoje uczynki? Przecież Jezus powiedział coś w tym stylu - " nie bądźcie ponurzy, jako ci obłudnicy itd".
Dodam że ja też mam wiele radości życiowej, w domu , rodzinie. Ale taką radość ma też ateista, Żyd, Muzułmanin i inni.
Ja jednak wyraźnie pytam - gdzie radość i swoboda dla katolika?
Serdecznie pozdrawiam.

Odpowiedź:

Zastanówmy się... Lubisz grać w piłkę? To nie jest grzech. Żeglować? To też nie jest grzech. Choć po górach? Też to nie jest grzech. Spotykać się przyjaciółmi? Nic złego. Studiować? Podobnie. Wyskakując do kawiarni na kawę z dziewczyną czy na obiad do restauracji z żoną, nie popełniasz grzechu. Kiedy przewijasz dziecko - też nie. Kiedy się z nim bawisz - też nie. Kiedy odpowiadasz na jego najgłupsze nawet pytania - tez nie. Nie jest grzechem jazda samochodem, motocyklem. Na nartach też Ci wolno. Kufel piwa dla osoby pełnoletniej - żaden problem. Powiedz: gdzie ty widzisz wszędzie ten grzech?

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg