karolina 12.03.2008 17:08

Mam pytanie odnośnie zazdrości.
Jestem człowiekiem o osobowości paranoicznej, objawia się to m.in. chorobliwą zazdrością o chłopaka, podejrzewaniem go o zdradę i jest to zaburzenie osobowości, wymagające pomocy psychologicznej.
Staram się walczyć z tym uczuciem, ale mi to po prostu nie wychodzi... zapisałam się do psychologa.
Czy w takim wypadku popełniam ciężki grzech?
W końcu jest to męczący objaw choroby, ja tego uczucia nie chcę, ale nie mogę go zwalczyć...
A jeśli w swojej rozpaczy (tzn. rozpaczy z powodu tej domniemanej zdrady) złoszczę się na niego i myślę, że wszyscy są tacy sami, ironicznie, że "fajnie tak lecieć na dwa fronty", chociaż nic tak właściwie się nie dzieje, to czy też popełniam grzech ciężki?
Zaznaczam, że on nie wie o niczym, co przeżywam z jego powodu, zawsze cierpię w samotności...

Odpowiedź:

Możesz być (w miarę) spokojna. Po pierwsze dlatego, ze samo uczucie zazdrości grzechem nie jest. Staje się nim, gdy prowadzi do konkretnych złych czynów, które z tego uczucia wynikają. Ty cierpisz w samotności, więc o krzywdzie, zwłaszcza poważnej, nie ma mowy. Tyle właściwie wystarczy, ale dla porządku dodajmy jeszcze owo "po drugie"...

Po drugie, jeśli jakieś działanie jakaś postawa, są wynikiem choroby, to też nie traktuje się tego jako (ciężkiego) grzechu. Dokładniej: człowiek ponosi za takie czyny taką winę, w jakiej czyni coś w sposób świadomy i dobrowolny. Choroba może świadomość i dobrowolność czynu ograniczyć lub zupełnie ja znieść. Jeśli z ta choroba można coś zrobić, to oczywiście podjęcie leczenia jest wyrazem dobrej woli.

Przykład: choroba alkoholowa. Człowiek jest mniej lub bardziej winny, ze do takiego stanu się doprowadził. Niekoniecznie jednak każdy fakt upicia się jest w jego wypadku zaraz grzechem ciężkim. Jeśli szczerze podejmuje próby leczenia, a po prostu mu nie wychodzi, to na pewno nie...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg