Ola 11.03.2008 17:38

Przeczytałam kilka pytań na temat przeznaczenia, te w dziale Najczęściej zadawane pytania także, i musze przyznać , że mam coraz większy mętlik w głowie.
1. Często w Kościele słysze ż e Bóg ma dla nas konkretny plan, kiedyś znowu w telewizji słyszałam jak ksiądz mówił, że jesteśmy po prostu rzuceni w świat przez Boga, więc jak to w końcu jest?
2. Chłopakowi, który pisze, że nie może znaleźdź dziewczyny mówi pan że ma po prostu żyć że na pewno gdzieś czeka na niego ta odpowiednia osoba. Więc znowu okazuje się jednak że mamy wierzyć że coś ( w tym przypadku ktoś)jest nam przeznaczone.
3. Moja sytuacja. Kilka lat temu poważnie zmieniłam życie, zaczełam nowe życie, miałam wtedy wielką nadzieję, że Bóg mi w tym życiu i zmianach dopomoże. Tymczasem moje życie nadal tkwi w martwym punkcie. Konkretnie chodzi mi o brak jakiegokolwiek sensu w życiu, próbowałam wielu rzeczy i wykorzystuję każdą okazję, jednak czuję jakby to wszystko było przeciw mnie, czuję się samotna, opuszczona i niekochana. Jestem Bogiem zawiedziona i to nie dlatego że wymyśliłam sobie coś konkretnego a on tego nie spełnił (zwasze modliłam się tylko o to by moje życie wyglądało tak jak On chce), ale dlatego że myślę , że On się wogóle naszym życiem nie interesuje, tak jak wspomniałam wyżej rzyca nas na świat i radźcie sobie sami, kto wytrzyma ten pójdzie do nieba a kto nie to do piekła.
I jeszcze uwaga: mówienie, że napewno się kiedyś znajdzie kochaną osobę do niczego dobrego nie prowadzi, właśnie dlatego księża (i nie tylko oni) traktują mnie jak piąte koło u wozu śmiejąc się pod nosem, jak jakąś karierowiczkę lub taką co to małżeństwa nie chce, nigdy nikogo nie odrzuciłam a kariery po zawodóce też nie zrobię! Moja sytuacja jest bardziej złożona i wynika z moich przeżyć z przeszlości, ale przecież nie będę każdemu o tym mówić! Przecież jest wiele osób samotnych więc po co mówi pan temu czlowiekowi, że na pewno znajdzie tę ocobę, a jak nie znajdzie?
Na koniec jeszce jedno KONKRETNe pytanie czy jeżeli Bóg mi przeznaczył jakąś osobę to znaczy że ją poznam?

Odpowiedź:

1. Bóg ma plan. Tyle że nie jest on tak szczegółowy, by wykluczał naszą wolność. Więcej, on uwzględnia naszą wolność.

Byłaś kiedyś w Łopusznej, ulubionej wiosce ks Tischnera? To taka miejscowość u podnóża Gorców. Można z niej pójść na najwyższy szczyt w tych górach, Turbacz. Plan Boży to jak plan wędrówki z Łopusznej na Turbacz. Zaczyna się kawałek przed kościołem i Dunajcem. To miejsce Twoich narodzin. Celem jest Turbacz - niebo. Bóg nawet wymalował dla Ciebie niebieskie znaki, którymi możesz pójść. Wygodnie, najpierw dnem doliny, a potem przez Zarębki na długi grzbiet wyprowadzający w okolice szczytu. Ale jeśli w pewnym czasie zamiast trzymać się dna doliny skręcisz na wschód i pójdziesz czarnym szlakiem, Bóg Cię nie zatrzyma. Owszem, po czasie dojdziesz do wiodącego od Krościenka szlaku czerwonego, którym też do celu - na Turbacz - możesz dojść. Ale możesz za Kiczorą skręcić na szlak zielony i udać się na Gorc. Wtedy celu nie osiągniesz...

Możesz w ogóle pójść po swojemu. Na przykład trzymając sie ciągle dna doliny wyjdziesz między Kiczorą a Turbaczem. Nie możesz? Nic trudnego. Gdzie byś nie poszła, zawsze jakoś jeszcze do celu możesz dojść. Bóg ustawi dla Ciebie nowe znaki. Byleś w porę obrała dobry kierunek... Bo możesz też z celu zrezygnować...

Rozumiesz o co chodzi z tym Bożym planem i twoja wolnością? Bóg ma plan, a Ty wybierasz. Możesz sie np. nie odzywać do spotkanych po drodze wędrowców, ale możesz do któregoś z nich zagadać. Zachęci Cię do obrania innej drogi? To ciągle Twój wybór, czy go posłuchasz, czy nie. A Bóg ma ciągle dla Ciebie plan. Ciągle chce, żebyś poszła na Turbacz...

2. Trzymajmy się alegorii górskiej wędrówki... Czy pisząc, że na młodego chłopaka czeka jakaś osoba twierdzę, ze na pewno tak jest i że tak jest zaplanowane? Nie. Piszę, że niebieski szlak z Łopusznej na Turbacz jest dość uczęszczany i jest duże prawdopodobieństwo, że po drodze spotka kogoś, z kim będzie mógł sobie porozmawiać a nawet ukończyć swoją wędrówkę. Owszem, może się zdarzyć, ze nie spotka nikogo. Ale to dość mało prawdopodobne. Tam naprawdę chodzi sporo turystów. Tak naprawdę mówię więc chłopakowi, który ledwo minął Dunajec, żeby nie narzekał, ze jeszcze nikogo miłego nie spotkał. Przed nim długa droga i nie ma powodu do paniki. Będzie sie martwił, jak będzie blisko celu, a ciągle będzie sam...

3. Zostańmy dalej w alegorii górskiej wędrówki.... To jest tak: jedni lubią wędrowanie, inni nie. Jedni są zadowoleni z wycieczki, choć przyszła burza i byli przemoczeni. Inni są niezadowoleni, choć pogoda była w najlepszym porządku. Problem jest w ich odczuwaniu, w ich oczekiwaniach wobec wędrówki. Nie4 w pogodzie czy samej wędrówce.

Z Tobą pewnie jest podobnie. Nie potrafisz dostrzec piękna życia z Bogiem. Widzisz tylko szarości. Ale nie jest prawda, ze bóg Cię opuścił. On ciągle jest z Tobą. I w chwilach radosnych i smutnych. I naprawdę mu na Tobie zależy....

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg