marzena m. 27.01.2008 18:59

Witam,
Mój znajomy miał długo problemy z ustaleniem w swoim sumieniu, czy jest osobą wierzącą czy nie. Ostatecznie zaczął uważać się za racjonalistę, osobę, która nie wierzy w istnienie Boga. Twierdzi, iż to ludzie powołali Boga do życia już w początkach istnienia ludzkości. Nie potrafi uwierzyć w świat który istnieje, a jest niedostępny zmyslami i rozumem. Nie potrafię podać mu argumentów przemawiających za sensem istnienia wiary w Boga. Przecież nie ma dowodów na istnienie Boga? Wtedy wiara nie byłaby wiarą. Nawet jeśli mówię o pewnych moich własnych doświadczenich, przeżyciach duchowych on umieszcza je tylko w sferze emocji, psychologii... Nawet twierdzi, iż jest w pewnym sensie mu żal ludzi, którzy wierzą, że wiara jest to marnowanie swego czasu, życia... Jest mi przykro, że nie potrafię mu pomóc. Jest mi przykro, gdyż może to we mnie jest za mało wiary by obudzić wiarę w nim... Co oprócz modlitwy mogę jeszcze uczynić? Jak przekonywać? Boję się o niego, gdyż zaczął rozpatrywać "w zgodzie ze swoim sumieniem " możliwość apostazji. Jakie dokładnie skutki niesie ze sobą apostazja? Jakie są po jej dokonaniu możliwości powrotu do Kościoła? Czy człowiek, który jej dokonał może zostać zbawiony, jeśli na progu śmierci nastąpi jeszcze jakaś przemiana, wyrazi skruchę i pragnienie powrotu do Boga? Chcę go od tego odwieść. Bardzo proszę o pomoc i dziękuję.

Odpowiedź:

Z wiarą i niewiarą bywa czasem bardzo dziwnie. Tu nie liczą sie same argumenty. Przede wszystkim to, co człowiek sam chce wybrać, co mu - z różnych względów - bardziej pasuje. Do takiego wniosku doszedłem czytając bardziej doświadczonych jak i po wielu godzinach rozmów z tymi, których próbowałem do wiary przekonywać.

Chcącemu uwierzyć racjonalne argumenty pomagają taką decyzję podjąć. Ale tego, który uwierzyć nie chce, nie przekonają żadne. Zawsze znajdzie wątpliwość, którą uzasadni swoją postawę. Zachowuje się po prostu trochę jak człowiek z nerwicą czy fobią. Doskonale wie, że ściany ciasnego pomieszczenia w którym siedzi nagle się na niego nie zawalą. Ale mimo to ciągle się tego boi. Dla tego, kto nie chce uwierzyć nawet błaha, trzeciorzędna, wątpliwość będzie rozstrzygającym argumentem. Bo uzasadnia jego odmowę...

Dlatego lepiej nie przywiązywać większej wagi do argumentów, a skoncentrować się na modlitwie i przykładzie własnego życia. Gdy człowieka dotyka Boża łaska, teoretyczne spory tracą znaczenie.

Jakich argumentów ewentualnie można użyć? Napisałem o tym w artykule Możliwość poznania Boga. Można się z nim zapoznać...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg