karolina 08.01.2008 19:13
Dręczy mnie od kilku dni pewna sprawa. Otóż wyobraziłam sobie, jak mówię do pewnej osoby, która mnie obraziła (poczułam się bardzo skrzywdzona), że za to, co mi zrobiła, gdybym mogła, to najchętniej skazałabym tą osobę na najróżniejsze tortury i wyobrażałam sobie, że mówię do niej, na jakie konkretnie oraz, że się na niej zemszczę. Nie odczuwałam przy tym żadnych emocji i przyznam, że raczej zatrzymałam się nad tą myślą przez kilka minut...
Ale kiedy przestałam o tym myśleć, dopadły mnie wyrzuty sumienia i zrobiło mi się bardzo głupio, bo w rzeczywistości, mimo tego co ta osoba mi zrobiła, nie czuję do niej nienawiści, nie życzę jej źle i w żaden sposób nie okazuję jej nienawiści.
Mam do tej osoby tylko żal i poczucie krzywdy, które w tej myśli chyba znalazły ujście... Nie jestem mściwym człowiekiem i wiem, że nie powinnam tak myśleć, ale czasami przyłapuję się na tym, że chcę, żeby sprawiedliwość dosięgnęła tą osobę. Mam z tym problem, bo mimo upływu czasu ja wciąż nie potrafię tej osobie wybaczyć, tym bardziej, że zostałam przez nią skrzywdzona już nie pierwszy raz i nigdy nie zostałam przeproszona za żadną z krzywd. Wiem, że nie powinnam tak się zachowywać i staram się z tym walczyć (bo przecież powinniśmy odpuszczać naszym winowajcom) i boję się, że popełniłam grzech ciężki. Na pewnej stronie katolickiej, którą w jakiejś odpowiedzi podał odpowiadający były definicje grzechu ciężkiego i było tam napisane "nie popełnił grzechu ciężkiego ten, kto nie zdawał sobie sprawy z powagi popełnionego zła i nie popełnił grzechu ciężkiego nawet ten, kto po popełnieniu wielkiego zła zaczął bardzo żałować i gorąco przepraszać Boga w modlitwie". W mojej sytuacji tak było, kiedy tylko miałam wyrzuty sumienia, przeprosiłam Boga i pomodliłam się za tą osobę, o której miałam taką myśl. (Był to z mojej strony szczery żal, nie po to, żeby za wszelką cenę uniknąć grzechu ciężkiego Proszę o rozwianie moich wątpliwości...