makak 09.12.2007 14:35
Mam taki problem:
Moja Dziewczyna (lat 19) jest katoliczka, ma sakramenty, ale nie chodzi w niedziele do kosciola, tylko b. rzadko, czasami kiedy ma ochote i niekoniecznie na Msze. Te postawe wyniosla z domu. U spowiedzi byla ostatnio 2 lata temu, zeby móc być swiadkiem bierzmowania. Twierdzi, że nie odczuwa potrzeby chodzenia do kościola. Nie zgadza sie tez ze stanowiskiem kosciola w kwestii np. antykoncepcji, zwiazkow homoseksualnych, oraz krytykuje to, ze ksieza z ambony mowia ludziom na kogo glosowac i mieszaja sie do polityki. Jest natomiast przeciwko uprawianiu seksu przed slubem (tzn sama nie zamierza), bo to bardzo wiaze ludzi, ale nie uwaza tez ze kosciol powinien tego zabraniac: jak jakas para sie dobrze zna i chce - to nie powinno to byc grzechem. Tak samo w kwestii zwiazkow homo: jak sie kochaja to niech sie pobieraja, byle by dzieci nie adoptowali.
Mowilem, zeby poszla do spowiedzi, ale odparla, ze to bez sensu sie spowiadac, jak sie wie ze potem i tak sie nie bedzie chodzic na Msze. Mowila tez, ze jak ma isc do kosciola np tylko ze wzgledu na mnie, to tez bez sensu. I w sumie ma racje. Mówiła też żebym nie liczył na to, że zacznie kiedyś chodzic do kościoła.
Mam pytanie: jak mam sie wobec Niej zachowac? Brakuje mi tez racjonalnych argumentów (takze w rozmowach ze znajomymi) w kwestii np. antykoncepcji.
Rozumiem, ze pigulki sa potepione, bo maja skutki uboczne i moga szkodzic zdrowiu, zwlaszcza jak sa dlugo stosowane. Czyli to jest lamanie 5tego przykazania. Ale dlaczego stosowanie prezerwatyw jest grzechem, a juz na przyklad metody NPR sa dobre, kiedy cel jest ten sam - zapobieganie poczęciu?
Z góry dziekuje za odpowiedź,
z Bogiem