adam
17.11.2007 14:55
Proszę o odpowiedż w sprawie dla mnie bardzo waznej. Nikt nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć, a pytałem juz tylu księży i swieckich...Jezeli Papieze z początku wieku XX potępiali ekumenizm, wolność wyznania itd(Pius XI- Mortalium animos), a Sobór Wat.II zmienił podejście o 180 stopni, to jak to wytłumaczyć? Przeciez tamci Papieze równiez, podobnie jak np. Jan Paweł II, domagali się posłuszeństwa swom rozporządzenom. Ktoś kiedyś mi powiedział, ze obecnie Kościół interpretuje to w inny sposób. Czy to znaczy, ze poprzednia interpretacja była błedna? A co z nieomylnością Kościoła? Bardzo proszę o wyjaśnienie tej trudnej kwestii. Nie mogę przyjąć tzw. rozwoju prawd, bo PiusXI w swoim "Syllabusie" teorie o ewoluowaniu dogmatów i uroczystych orzeczeń papieskich ex catedra nazywa wprost herezją. Dziękuję z góry.
Odpowiedź:
Można by powiedzieć, że skoro wierzy się Kościołowi, trzeba robić to konsekwentnie, a nie oskarżać go o herezję. Można by przypominać, że jest nieomylne nauczanie Kościoła i papieży, ale i to nauczanie zwyczajne: zwykłe ludzkie zapatrywania, uwikłane w ducha epoki. Ale... Problem nie w poznaniu prawdy, ale w sposobie myślenia.
W mojej parafii przed laty wprowadzono procesję rezurekcyjną w sobotę, po Wigilii Paschalnej. Zgodnie z liturgicznymi przepisami. Wszyscy już chyba do tego przywykli. Ale zmienił się proboszcz. Postanowił przywrócić stary zwyczaj. I choć śpiewało się już "Alleluja, żyw już jest śmierci zwyciężyciel" po obrzędach kazał z powrotem wkładać pana Jezusa do Bożego grobu, oczywiście z białym welonem na monstrancji i adorować. Dlaczego? Bo przecież taka jest tradycja. To nic, ze urągająca zdrowemu rozsądkowi. To nic, że Pan Jezus wcale nie zmartwychwstał rano, tylko w nocy. Rankiem tylko znaleziono pusty grób. Liczyła się tradycja i względy duszpasterskie. To one nakazywały rozpoczynać Wigilię paschalną, choć słońce było jeszcze wysoko na niebie. Głupio brzmiały w rozświetlonym zachodzącym słońcem kościele (ładnie świeci wtedy prze kolorowe witraże) słowa Exultetu o świetle rozświetlającym ciemności nocy. Liturgia stawała się pustym teatrem. Ale tradycja i względy duszpasterskie....
Kolejny proboszcz zlikwidował wkładanie Pana Jezusa z powrotem do grobu, ale zostawił zwyczaj porannej rezurekcji. Bo ludzie przychodzą. Ale i on nie rozumie - wbrew, że można zaczynać Wigilię paschalną po zachodzie słońca. Bo nie wierzy, że choć ludzie tłumnie przychodzą o północy na pasterkę, nie maja nic przeciwko odbywającym się do późnego wieczoru nabożeństwom fatimskim, przyjdą wieczorem na Wigilię Paschalną...
Dlaczego o tym piszę? Bo w przypadku stosunku do ekumenizmu, miedzyreligijnego dialogu i paru innych zdaje się mamy do czynienia z podobnym przypadkiem. Niektórzy nie zastanawiają się nad sensem odmowy ekumenicznej czy międzyreligijnej współpracy, nie zastanawiają sie nad tym jak ma wyglądać (przecież wcale nie musi być zdradą własnych przekonań), ale z góry są nastawieni przeciw. Bo kiedyś jakiś papież zakazał. Nie wchodzą w szczegóły. Razi ich samo słowo. Tymczasem sedno problemu tkwi w szczegółach.
Jeśli ekumenizm rozumiemy jako wyparcie się własnej wiary dla świętego spokoju, to jest on zły. Ale jeśli próbujemy oczyścić naszą wiarę ze spraw drugorzędnych i zobaczyć jak wiele nas łączy, jeśli staramy się pogłębić własną teologię, ubogacić patrzeniem innych, to przecież należy sie tylko z tego cieszyć. Kościół katolicki zawsze umiał godzić różne prądy duchowe i teologiczne. Nie zachowujmy się teraz jak sekciarze, ślepo zapatrzeni tylko w jeden sposób widzenia spraw. Przecież tak sprawy nie stawiał ani Sobór Florencki (wielki sobór, który tworzył Unię praktycznie z wszystkimi wówczas oddzielonymi, który miał miejsce przed Soborem Trydenckim) ani nawet sam Sobór Trydencki. Zachowajmy to szerokie spojrzenia, a nie trzymajmy się sztywno formuł. Lęk przed herezją nie jest dobrym doradcą przy poszukiwaniu prawdy....
Jak bardzo Kościół potrzebuje otwartości, a nie tylko trzymania się przyjętych formuł, świadczy dogmat trynitarny. Co dziś znaczy, że Bóg jest jeden w Trzech Osobach? Obawiam się, że gdyby ojcowie soborów pierwszych wieków nagle zjawili się wśród nas, niejeden zostałby oskarżony o herezję. Dziś - bodaj od Boecjusza - uznajemy, ze osoba to jednostka materii rozumnej. Gdy wejdzie się w niuanse wypowiedzi czasów sporów trynitarnych widać, że takie rozumienie troistości Osób w Bogu nie jest adekwatne do tego, czego bronili przed wiekami zwolennicy tego, co dziś nazywamy ortodoksją. Choć dziś używamy pojęć "jedna natura, trzy Osoby" nie boimy się w bliższym wyjaśnianiu pokazywać pewnych paradoksów.
Przy okazji te sam dogmat dostarcza nam jeszcze jednego argumentu za tym, że trzeba widzieć rzeczywistą treść wypowiedzi, w całym jej kontekście, a nie zatrzymywać się na sformułowaniach. Proszę zajrzeć do katechizmu Kościoła katolickiego. W punkcie 253 czytamy:
"Ojciec jest tym samym, co Syn, Syn tym samym, co Ojciec, Duch Święty tym samym, co Ojciec i Syn (...)"
Co czytamy w punkcie następnym (254)?
"Ojciec nie jest tym samym, kim jest Syn, Syn tym samym, kim Ojciec, ani Duch Święty tym samym, kim Ojciec czy Syn".
Sprzeczność? Nie. W pierwszym jest mowa o naturze, w drugim o będących w relacjach osobach. Dopiero całość pokazuje istotę myśli. Dla porządku podajmy tu oba punkty w pełnym brzmieniu.
Trójca jest jednością. Nie wyznajemy trzech bogów, ale jednego Boga w trzech Osobach: "Trójcę współistotną". Osoby Boskie nie dzielą między siebie jedynej Boskości, ale każda z nich jest całym Bogiem: "Ojciec jest tym samym, co Syn, Syn tym samym, co Ojciec, Duch Święty tym samym, co Ojciec i Syn, to znaczy jednym Bogiem co do natury". "Każda z trzech Osób jest tą rzeczywistością, to znaczy substancją, istotą lub naturą Bożą".
Osoby Boskie rzeczywiście różnią się między sobą. "Bóg jest jedyny, ale nie jakby samotny" (quasi solitarius). "Ojciec", "Syn", "Duch Święty" nie są tylko imionami oznaczającymi sposoby istnienia Boskiego Bytu, ponieważ te Osoby rzeczywiście różnią się między sobą: "Ojciec nie jest tym samym, kim jest Syn, Syn tym samym, kim Ojciec, ani Duch Święty tym samym, kim Ojciec czy Syn". Różnią się między sobą relacjami pochodzenia: "Ojciec jest Tym, który rodzi; Syn Tym, który jest rodzony; Duch Święty Tym, który pochodzi". Jedność Boska jest trynitarna.
Ciekawy jest też kolejny punkt
Osoby Boskie pozostają we wzajemnych relacjach. Rzeczywiste rozróżnienie Osób Boskich - ponieważ nie dzieli jedności Bożej - polega jedynie na relacjach, w jakich pozostaje jedna z nich w stosunku do innych: "W relacyjnych imionach Osób Boskich Ojciec jest odniesiony do Syna, Syn do Ojca, Duch Święty do Ojca i Syna; gdy mówimy o tych trzech Osobach, rozważając relacje, wierzymy jednak w jedną naturę, czyli substancję". Rzeczywiście, "wszystko jest (w Nich) jednym, gdzie nie zachodzi przeciwstawność relacji". Z powodu tej jedności Ojciec jest cały w Synu, cały w Duchu Świętym; Syn jest cały w Ojcu, cały w Duchu Świętym; Duch Święty jest cały w Ojcu, cały w Synu".
Po co cały ten przydługi wywód? By pokazać, że uprawianie teologii wymaga myślenia otwartego. Gdy zamykamy się do formuł bez rozumienia ich treści, wierność tradycji zamienia się w tradycjonalizm.
J.