{o} 02.11.2007 15:17

Cel nie uświęca środków. Jak ta zasada wypada w kontekście alkoholizmu i narkomanii? Uzależnienie zupełnie wywraca porządek rzeczy. To, co zwyczajnie uchodziłoby za uczynek miłosierdzia, w przypadku narkomana bywa szkodliwe. Wspieranie narkomana - w myśl rady "jedni drugich brzemiona noście" - utwierdza go w chorobie i wikła nas w pewien tragiczny spektakl, którego finałem jest śmierć chorego. Paradoksalnie, pomoc narkomanowi polega na niepomaganiu, na maksymalnym spiętrzeniu mu trudności i cierpienia, aż doprowadzi go to do kryzysu z którego jedynym wyjściem będzie podjęcie terapii i przyjęcie warunków stawianych przez rodzinę i bliskich. Największym dobrodziejstwem, jakie rodzice mogą uczynić ćpającemu dziecku, jest wyrzucenie go z domu... Po latach taki człowiek może powiedzieć "Dziękuję moim rodzicom, że byli wtedy tak bezwzględni".

Jak daleko może sie posunąć rodzina, przyjaciele w ratowaniu narkomana? I pytanie dla mnie szczególnie ważne: jak daleko mogą się posunąć przyjaciele, kiedy rodzina nie wyraża woli współpracy, hołdując moralności pani Dulskiej?

Odpowiedź:

Granicę w tym względzie powinno wyznaczyć sumienie. Trudno bowiem tworzyć katalog różnych zachowań i oceniać ich moralność w zależności od takiego czy innego stopnia uzależnienia. Prawdą jest, ze naczelna zasadą postępowania wobec uzależnionego (jak wobec każdego człowieka) powinno być jego dobro. Ale dobro dobrze pojęte, a nie pomaganie mu w brnięciu coraz bardziej w nałóg...

Ważna więc będzie intencja: dlaczego ktoś decyduje się na taki czy inny czyn. Jak ważna jest intencja krojenia czyjegoś brzuch (konieczna operacja czy chęć okaleczenia)...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg