karolina 29.10.2007 15:54

Mam pytanie, dotyczy ono używania niecenzuralnych słów.
Czytałam (w serwisie wiara.pl), że używanie takich słów w złości nie jest grzechem ciężkim. Mimo to mam jednak wątpliwości. Ja takich słów nie używam wcale z wyjątkiem wyżej wymienionej sytuacji. Ale np. dzisiaj koleżanka mocno mnie popchnęła, a ja powiedziałam na głos niecenzuralne słowo (nie powiedziałam tego do niej, lecz dlatego, że się zdenerwowałam, bo prawie bym się wywróciła), czy mam grzech, z którego muszę się spowiadać? Albo jeśli wyrażałam się w niecenzuralnych słowach o osobach, które w jakiś sposób mnie skrzywdziły? Dodam, że nigdy nie powiedziałam im tego wprost, wyzywałam je tylko w myślach. Czy muszę iść z tego powodu do spowiedzi?

Odpowiedź:

W pierwszym przypadku na pewno trudno mówić o grzechu ciężkim. To jedna z tych sytuacji, kiedy wypowiada się złe słowa bez chęci zranienia kogokolwiek. W drugim też raczej nie ma grzechu ciężkiego, bo nie ma wielkiej obrazy (to były myśli). Może jednak warto się w tym względzie pilnować. Złe myśli jednak nas trochę ściągają w dół...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg