zgnebiony 16.10.2007 16:35
Czytając odpowiedzi na waszym „zapytaniach” wpadam w Czytając odpowiedzi na waszym „zapytaniach” wpadam w coraz głębszą depresje. Ciągle tylko wszystko jest grzechem ciężkim. Jaki jest sens życia po co żyjemy skoro jesteśmy tacy źli? Ciągle zastanawiam się czy już popełniłem grzech ciężki czy nie. Nie umiem się już cieszyć życiem. Kiedyś wiele rzeczy sprawiało mi radość, dziś budzę się rano i zaraz zastanawiam się nad moimi grzechami i zamiast się cieszyć tym co zawsze ja już nie umiem. Jestem umęczony już tym wszystkim. Do spowiedzi staram się chodzić raz w roku ponieważ nie jest to dla mnie takie łatwe.
I teraz pytania właściwe w zasadzie mógłbym was zalać milionem pytań o to czy coś jest grzechem ciężkim czy nie, co dzień rodzących się w mojej głowie.
1.Jaki jest sens życia po co to wszystko?
2.Czy ludzie którzy wiadomo że są grzeszni i to nawet ciężko bo nie chodzą często do kościoła, lub używają antykoncepcji są skazani na potępienie choć są dobrymi ludźmi (dobrymi czyli nie są jakimiś zwyrodnialcami, mordercami itp. Starają się być dobrzy dla innych) czy oni umierając w takim stanie są już potępieni?
3.Staram się poprawiać zaprzestałem już robić rzeczy przeciw 6 przykazaniu (od czasu do czasu zdarza mi się może jeszcze coś popełniać przeciw temu przykazaniu), staram się być w każdą niedziele na mszy i w piątek pościć. Mam jeszcze jakieś grzechy ciężkie, chcę chodzić do spowiedzi, lecz nie jest to dla mnie łatwe. Przyjąłem sobie że będę się starał raz do roku chodzić do spowiedzi. Czy umierając i mając grzechy ciężkie nie mam szans na zbawienie tylko dlatego że za rzadko się spowiadałem i akurat umarłem mając grzechy ciężkie?