Maya 19.09.2007 12:02

1. Jakiej kategorii grzechem jest zgorszenie - jest to grzech ciężki czy lekki?

2. Dajmy taką sytuację: znam pary, które mieszkają razem. I teraz wiem, ze ta sytuacja wzbudza we mnie zgorszenie jak i w innych ludziach. Domyślam się też, że mogą być uwikłani w rózne grzechy nieczyste i w ogóle inne i jakby do tego miało dojść jeszcze to moje zgorszenie, to byłoby mi bardzo przykro z takiej sytuacji. Czy dla ich dobra mogłabym taką sytuację nie traktować jako zgorszenie? Tak, żeby im jeszcze nie dodawać grzechów (bo są powodem mojego zgorszenia - przez to mają grzech). Czy mogłabym tak powiedzieć: ta sytuacja mnie nie gorszy, ze względu na ich dobro, ale ubolewam nad tym, że taka sytuacja ma miejsce.
Czy jednak nie mogę, bo zgorszenie to uczucie, a nad uczuciem nie można panować, jak jest to jest?
Czy mogłabym ze względu na nich - nie akceptować tego uczucia zgorszenia?

3. Co w przypadku, gdy różne grzechy powinny wywoływać u mnie zgorszenie, ale nie wywołują?

Odpowiedź:

Może zamiast odpowiedzi wprost na Twoje pytania, trochę szerzej, z podręcznika teologii moralnej księdza Olejnika.

(...) Przeciwne miłości bliźniego jest również zgorszenie, które stanowi jakby odwrotność upomnienia braterskiego. Upomnienie bowiem zmierza wprost do poprawy bliźniego, natomiast zgorszenie wciąga go do grzechu. Źródłem zgorszenia są słowa, czyny lub sposób zachowania się bliźniego. Nie jest to oczywiście przyczyna grzechu, bo tym może być tylko zła woła ludzka. Jest to jednak okazja, zachęta do zła, co może sprowadzić upadek moralny. Zgorszenie się daje lub zgorszeniu się ulega. W pierwszym wypadku chodzi o czynność gorszenia, czyli zgorszenie czynne (dawane), w drugim zaś — o gorszenie się, obniżenie swego poziomu moralnego, czyli zgorszenie bierne (odebrane).

Im ktoś jest bardziej podatny na wpływ zewnętrzny, im mniej samodzielny w myśleniu i działaniu, tym bardziej ulega złym przykładom. Nie ma jednak ludzi, którzy by byli tak odporni na zły wpływ otoczenia, aby nie podlegać w ogóle idącemu stamtąd, szczególnie długotrwałemu, zgorszeniu. Fakt zgorszenia rozpatrywany od strony tego, który je daje, w różnym stopniu angażuje, a więc w konsekwencji niejednakowo obciąża człowieka pod względem moralnym.

Danie zgorszenia godzi w miłość, jest więc rzeczą moralnie złą. Surowo ostrzega przed nim Chrystus: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu lepiej byłoby kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie” (Mt 18, 6n). Podobnie upomina św. Paweł wiernych w Koryncie: „Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego (1 Kor 10,32). Według niego dawanie zgorszenia dyskwalifikuje chrześcijan jako sługi Boże, dlatego też pisze „Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono naszej posługi (2 Kor 6,3).

Zgorszenie rozpatrywane od strony tego, który mu ulega, może być wywałane nie tylko rzeczywistym, ale i urojonym grzechem bliźniego. Trzeba więc wyróżnić zgorszenie faktycznie dane oraz zgorszenie doznane, występujące w dwóch postaciach, tako zgorszą „maluczkich” (z niedojrzałości lub nieświadomości) oraz jako zgorszenie faryzejskie (z powodu przewrotności).

Zgorszenie tylko doznane nie wynika ze złego działania osoby będącej okazją do zgorszenia. Oczywiście, że i tu wskazaniem podstawowym i miarodajnym będzie przykazanie miłości. Nie powinno się więc w miarę możności dawać okazji do takiego zgorszenia. Sprawa jest jednak trudna, bo nawet najlepsza rzecz może być źle komentowana przez ludzi. Wzgląd zaś na ewentualne zgorszenie płynące z czynów moralnie obojętnych lub nawet dobrych nie powinien powstrzymać od pewnych działań mogących takie zgorszenie budzić.

Dlatego zwłaszcza zgorszenie faryzejskie, czyli wywołane przewrotnością, nie zasługuje na to, aby je poważnie brać pod uwagę. Wystarczy więc jakakolwiek rozumna przyczyna, aby spokojnie podjąć działanie, które wywołuje tego rodzaju zgorszenie. Do tego upoważnia przykład Chrystusa, który nie zważa na zgorszenie faryzeuszów „Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Wiesz. że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie. On zaś rzekł: (...) zostawcie ich. To są ślepi przewodnicy ślepych” (Mt 15, 12-14).

Więcej trzeba mieć względu na bliźniego, który z powodu nieświadomości lub niedojrzałości, nie zaś z przewrotności, gorszy się dobrym lub moralnie obojętnym czynem. Do tego dysponuje i w pewnym stopniu zobowiązuje miłość bliźniego. Św. Paweł pozwalając Koryntianom spożywać mięso z ofiar składanych bożkom pogańskim, przestrzega ich jednak, by nie dawali przez to zgorszenia nieuświadomionym (por. 1 Kor 8, 4-13). Podobne upomnienie znajdujemy w liście do Rzymian, tylko w odniesieniu do przekonań dotyczących tzw pokarmów nieczystych. Apostoł niedwuznacznie głosi, że chrześcijanie mają prawo spożywać wszystkie pokarmy, uznając je za „czyste”. Ale muszą uważać, aby nie dać przez to zgorszenia (por. Rz 14, 13-15).

Każdy, kto się stal sprawcą poważnego zgorszenia, winien je, o ile to możliwe, naprawić. Sposób dokonania naprawy zależy od rodzaju wykroczenia i jego skutków. Niekiedy samo zerwanie z grzechem i danie dobrego przykładu będzie wystarczającym sposobem sprawy. Czasem jednak jest to sposób niewystarczający i konieczne są bardziej pozytywne akty naprawy mogące zabezpieczyć przed dalszym popełnieniem zła. Zgorszenie publiczne winno być naprawione publicznie, niekiedy także przez środki społecznego przekazu.

Tyle podręcznik. Teraz konkretnie:

1. Ciężar grzechu zgorszenia będzie zależał od konkretnej sytuacji. Trudno ustalać tu jakieś ogólne zasady.

2. Mieszkanie razem przed ślubem na pewno jest dawaniem innym złego przykładu. Niezależnie od tego, co Ty sobie o tym pomyślisz, to obiektywnie zła sytuacja. Nie umniejszysz ich grzechu takim czy innym myśleniem. Staraj się raczej trwać wiernie przy Bogu i ich zła nie naśladować. Wtedy na sądzie będą się mogli tłumaczyć, że wprawdzie robili źle, ale ich zło - dzięki Twojej postawie - nie było tak bardzo zaraźliwe, jak być mogło...

3. Jeśli zło Cię nie gorszy, to dobrze. Dojrzały chrześcijanin nie powinien takim wpływom ulegać. Przeciwnie, powinien swoją postawą dawać dobry przykład. Tak robił Jezus, gdy ucztował z grzesznikami. Ale - jak napisano w cytowanym podręczniku - nikt do końca na wpływ owego zgorszenia odporny nie jest, więc należy zachować trochę zdrowego rozsądku...

J.

więcej »