fulvia 29.07.2007 16:18
Szczęść Boże!
Nazywam sie Sylwia. Znalazłam Księdza mail na jakiejś stronie z czatem. Chciałam porozmawiać ale niestety nikogo nie było. Miałabym wielka prośbe aby Ksiądz mi coś wytłumaczył. To dla mnie, raczej dla nas bardzo ważne. Przedstawiam sytuację.
Mam 21 lat mój narzeczony 22. Po studiach zamierzamy się pobrać. Mamy już nawet wstępny termin na kwiecień 2009. Bardzo chcielibyśmy wziąć ślub teraz ale niestety nie mamy takiej możliwości. Jesteśmy razem ponad 4 lata a od 3 jesteśmy narzeczeństwem. Myślę, że Ksiądz często słyszy jak ludzie mówią że 'to jest taki wyjątkowy związek, inny niz wszystkie'. Jednak nasz opiera się na partnerstwie, zaufaniu i co najważniejsze - miłości.
Nie jesteśmy więc małżeństwem a jednak współżyjemy i nie niszczy to naszego związku wbrew temu co Kościół twierdzi. Rozumiem ,że takie "prawa" są one pisane dla większej grupy osób i Kościół nie może traktować każdego przypadku z osobna. Dla nas seks to coś jak najbardziej normalnego, coś co ma być przyjemne a przede wszystkim ma zbliżać ludzi którzy się kochają. Powinien być aktem zbliżenia dwóch dusz, połączenia ich w jedność, być wyrazem troski o drugą osobę, chęcią zapewnienia bliskości, ciepła, poczucia bezpieczeństwa, akceptacji oraz bezgranicznego oddania drugiej osobie.
Nie wiem jak Ksiądz to oceni, ale złożyliśmy przysięgę małżeńską przed Bogiem sami bez obecności kapłana. Zamierzamy wytrwać w niej już na zawsze. Nie traktujemy tego jak zabawy w dorosłość. Jesteśmy w pełni świadomi tego co robimy. Seks nas nie oddala, na pewno. Jeżeli któreś z nas tego nie chce potrafimy to uszanować - nie traktujemy go jak obowiązek (w ogóle pojęcie obowiązek małżeński nas śmieszy! Co to ma być!? Miłość nigdy nie może być obowiązkiem. Jest to dar który ofiaruje się komuś dobrowolnie, oddaje się drugiej osobie swoje myśli, serce, duszę i w końcu ciało. A seks jest owocem miłości więc nie może być traktowany jak konieczność oddania się komuś - powinno to być darem) i nie prowadzi on do uprzedmiotowienia drugiej osoby co często się spotyka w związkach, także w małżeństwach.
Nie jesteśmy przeciwnikami sakramentu małżeństwa i nie popieramy życia "na kocią łapę". W rzeczywistości bardzo czekamy na ślub i wiemy że będzie on jednym z szczęśliwszych dni w naszym życiu.
Nie uważamy, że robimy cokolwiek złego, nigdy nawet przez chwilę nie żałowaliśmy. Dojrzewaliśmy do tego trzy lata i była to przemyślana decyzja. Obiecaliśmy sobie że nigdy tego nie zrobimy dopóki obydwoje nie będziemy chcieli się kochać. Nic się nie zmieniło na gorsze między nami przez to. Wręcz przeciwnie - patrzymy na siebie jakby pełniej. Nigdy też nie spowiadaliśmy się z tego że uprawiamy seks gdyż nie uważamy tego po prostu za grzech (przynajmniej w naszym przypadku). Szanujemy sie nawzajem, chcemy mieć kiedyś dzieci i żadne z nas nie robiło tego wcześniej z nikim innym. Jesteśmy tylko dla siebie i wiemy ze tak pozostanie. Dlaczego więc mamy sie spowiadać z czegoś, czego ani nie uważamy za grzech ani tym bardziej nie żałujemy?
Nie jesteśmy przeciwnikami nauki Kościoła na temat seksualności-przyznajemy że jest w niej dużo mądrości. Jednak uważamy ,że nie wszystkie jej aspekty odnoszą się do nas.
Ten list napisaliśmy wspólnie.
Bardzo nam zależy na Księdza odpowiedzi.
Pozdrawiamy!
Sylwia i Sławek