gg
11.07.2007 21:37
od 4 lat próbuje powrócić do swojej wiary.ponieważ przez większość swojego życia jeśli zbliżałam się do Boga to raczej na krótko a już zupełnie nie interesowało mnie jej zgłębianie (wiary) ,to próbuje to teraz nadrobić.w związku z tym czytam różne artykuły ,książki i poradniki zwłaszcza na temat dobrej spowiedzi i niestety coraz częściej uświadamiam sobie że ja chyba nigdy nie będę w stanie dobrze się wyspowiadać i uzyskac prawdziwego przebaczenia swoich grzechów.czytałam m.in.artykół księdza"trud wolności",w kórym ksiądz napisał,że należy przepropsić każdego kogo się obraziłoi naprawić wszelkie zło powstałe wskutek naszych działań.inaczej choć nie wiem jak byśmy żałowali jesteśmy obłudnikami i popadamy w jeszcze większy grzech.otóż ja w swoim życiu kilkakrotnie jako dziecko coś ukradłam ,a te sklepy już dawno nie isnieją to jak moge oddać to co ukradłam.również już jako osoba dorosła rozliczając się z fiskusem skorzystałam z ulgi odliczając koszty dojazdu do pracy ,a jeżdziłam w tamtym okresie na gapę.teraz już wiem że to grzech ale przecież nie pójdę do urzędu podatkowego przyznać się do winy.pomyślałam sobie że skoro teraz kupuje bilety to poprostu w najbliższym czasie nie skorzystam z tej ulgi i w ten wposób oddam to co wyłudziłam,ale czy tak można i czy w tym okresie mogę normalnie przyjmować komunie.
mam jeszcze problem dotyczący godzenia się z osobą pokłóconą, otóż ja nigdy nikogo nie przepraszam poprostu kiedy mi i tej osobie mija rozmawiamy jak by się nic nie stało a według tego artykułu powinnam ją przeprosić bo inaczej nie naprawiam krzywdy jej wyrządzonej -czy ja dobrze to zrozumiałam?
mam też w swoim otoczeniu osoby które słabo toleruje ,nicierpie ich i nic nie jest wsanie tego zmienić.oczywiście modle się za nich ,staram się o nich nie myśleć i nie mówić ale wystarczy że znajde się w ich towarzystwie i czar pryska ,jestem dla nich niemiła.modle się o pokre i cierpliwość dla siebie ale marnie mi wychodzi ta zmiana.na początku zastanawiałam się czy to nie jest tak że palę Panu Bogu świeczke a diabłu ogarek( bo zawsze licze się ja i moje ego,niby chcę naprawić to co złego zrobiłam ale tak na okrętke,po swojemu,a już zupełnie buntuje się przed samym pomysłem przepraszania,zawsze wydawało mi się ze jesteśmy już dorośli i nawet jeśli zrobimy sobie przykrość to jeśli póżniej ze sobą rozmawiamy to wszystko jest w porządku.) ale ja naprawdę chcę tego powrotu i to prawdziwego . czy może mi ksiądz poradzić jak pootwierać te wszystkie drzwi z przeszłóści,jak wytrwać i gdzie szukać odpowiedzi.staram się modlić i prosić Boga o pomoc ale albo żle się modle albo nie umiem słuchać.Szczęść Boże.
Odpowiedź:
Odpowiadający w tym serwisie nie są księżmi... J. jest teologiem i - do niedawna - katechetą...
Kiedy człowiek się nawraca, zawsze pozostaje przed nim problem jego dawnego życia. Czasem tego wszystkiego co się stało, nie da się już naprawić. Ale nie powinno to nikogo przerażać. Bóg pozwala każdemu człowiekowi zacząć na nowo. Każda spowiedź jest w pewnym sensie zaczęciem na nowo. Na pewno żadne grzechy przeszłości, trudność w naprawieniu zła, nie powinny nas powstrzymywać przed szczerym nawróceniem. Jeśli tak jest, można to nawet uznać za szatańską pokusę. To szatanowi zależy, żeby człowiek popadł w rozpacz i nic nie próbował zmieniać...
Co robić? Jeśli jeszcze się Pani tak nie spowiadała, to proszę to wszystko, co Pani tu napisała (i inne ważne sprawy) przedstawić spowiednikowi. Udzielając rozgrzeszenia pozwoli zacząć na nowo. Pozostanie tylko kwestia zadośćuczynienia za to, co naprawić trzeba na pewno...
Konkretniej.
1. Ukradzione rzeczywiście trzeba oddać. Jeśli jest to trudne do zrealizowania, bo nie wiadomo komu oddać, należy się spytać spowiednika, co konkretnie zrobić. I jego wskazanie uznać za ostateczne.
Trudno radzić coś konkretniejszego, ale.... Nie napisała Pani co konkretnie jako dziecku zdarzyło się pani zabrać ze sklepów. Jeśli były to drobiazgi, to nie można mówić o grzechach ciężkich (a grzech ciężki zaczyna sie przy kradzieży mniej więcej od wartości jednego dnia pracy człowieka raczej ubogiego). Oczywiście trzeba to jakoś naprawić, ale - za zgodą spowiednika - można po prostu przeznaczyć pewną kwotę na jakiś dobry cel.
Jeśli chodzi o wpisanie do rozliczenia podatkowego biletów, gdy jeździła Pani na gapę, można postąpić podobnie. Proszę się nie martwić, to nie Urząd Skarbowy został tu oszukany, a przedsiębiorstwo komunikacyjne. A jemu oddać dość łatwo. Choćby kupując więcej biletów niż potrzeba. Choćby rozłożyć to na dłuższy czas. W tej kwestii też niech spyta pani spowiednika...
Jeszcze jedno: jeśli ma Pani wolę naprawienia krzywdy spowodowanej kradzieżą i rzeczywiście powolutku Pani dług spłaca, to może Pani spokojnie przystępować do komunii. Nie trzeba (nawet nie należy) czekać do spłacenia ostatniej złotówki.
2. W kwestii przeproszenia. Pani zdanie na temat przepraszania jest słuszne. Nie ma ścisłego obowiązku mówienia "przepraszam" tym, których skrzywdziliśmy. Zwłaszcza, jeśli owa krzywda dawno została zapomniana. Powrót do normalnych, poprawnych stosunków w zupełności tu wystarczy. Jest w pewnym sensie oznaką przeproszenia i przyjęcia przeprosin. Gdybyśmy zawsze czekali na słowo "przepraszam", to musielibyśmy wojować z połową naszych znajomych. Nie zawadzi je jednak wypowiedzieć tam, gdzie komuś wyraźnie jest to potrzebne, bo dawne sprawy ciągle leżą mu na sercu...
3. To że kogoś nie lubimy nie jest grzechem. Zwłaszcza kiedy modlimy sie za tych ludzi, staramy się mieć z nimi poprawne relacje, ale nam nie wychodzi. Samo bycie niemiłym też grzechem (zwłaszcza poważnym) nie jest. Jest, jeśli wiąże się z jakąś konkretną krzywdą (pominięcie przy wypłacie premii, obmawianie, szkodzenie itd)
Wniosek: niech sie Pani nie martwi. Nie jest wcale źle :)
J.