Trudne pytania 25.06.2007 12:36

Szczęść Boże. 1. Założmy, że ktoś wyobraził sobie scenę nieskromną, ale nie w celu wywołania podniecenia, tylko o tak przyszła mu do głowy. W momencie jednak wystąpienia podniecenia zaprzestało się tego, jakby przychodząc do siebie (w sensie uświadomienia sobie, co się robi) i nie chcąc popełniać grzechu. Czy myślę dobrze, że grzechu nie popełniono?

2. Czy przebywanie w towarzystwie, gdzie prowadzone są nieskromne rozmowy (a raczej głównie żarty) absolutnie nie w celu wywołania podniecenia, jest grzechem ciężkim? Alternatywą jest odejście do pokoju i bycie w nim samemu, podczas gdy większość osób wypoczywających w ośrodku gromadzi się gdzie indziej, a przejście do innej grupy jest niemożliwe. Takiemu przebywaniu towarzyszyłby strach. Dodam, że przebywaniu w towarzystwie towarzyszył nie tylko śmiech, ale i zmieszanie oraz najprawdopodobniej pragnienie, by rozmowy były szybko zakończone.
3. Albo nie odejście , gdy ktoś zaczął nieskromne rozmowy , zostanie ale nie w celu wywołania podniecenia ale nie odejście z obawy przed niezręczną sytuacją, np. pomyślenie przez kogoś, że dotyczy to własnie nas...?

W przypadku 2. i 3. brak nieczystych intencji.

Odpowiedź:

1. Jeśli myśl nie pojawiłą się świadomie i dobrowolnie to nie ma grzechu. Ważne, by człowiek uświadamiając sobie co robi odrzucił taką myśl.

2. Człowiek w takiej sytuacji powinien jakoś wyrazić swoją dezaprobatę wobec zaistniałej sytuacji. Ale trudno mówić o poważnym grzechu, gdy człowiek tych rozmów nie aprobuje i milczy, bo nie ma odwagi narazić się otoczeniu. Samo milczenie bywa wymowne...

3. Jak w punkcie 3. Reszta tego pytania jest na tyle mało konkretna, że trudno na nie odpowiedzieć.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg