aga 13.04.2007 15:58

Czy poprawka do konstytucji jakiej domaga się rząd nie skazywałaby matki dziecka na pewną śmierć? Załóżmy, że ciąża zagrażałaby życiu matki I wówczas gdyby poprawka weszła w życie lekarze baliby się podejmować leczenie niebezpieczne dla płodu , bo gdyby w wyniku takiego leczenia dziecko zmarło, wówczas lekarza możnaby posądzić o aborcję. Albo kiedy występuje przypadek ciąży pozamacicznej, to przecież wiadomo, że dziecko umrze I z tego co wiem to nawet Kościół dopuszcza wówczas usunięcie części jajowodu, chociaż to spowoduje śmierć dziecka, a w świetle nowej konstytucji zostałoby złamane prawo do życia dziecka od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, czyli lekarze nie podjęliby działania a musieliby czekać aż zarodek obumrze samoistnie co jest przecież ogromnym niebezpieczeństwem dla życia matki. Owszem profesjonalni lekarze dostrzegają różnice między ratowaniem życia matce a aborcją ale rząd nie koniecznie dostrzegłby tę różnice. Gdyby takiemu lekarzowi wytoczono proces to nawet gdyby prawda leżałaby po jego stronie, to na pewno dużoby go to kosztowało I pieniędzy I straciłby dobre imię, na jakie sobie dotąd ciężko zapracował. O takiej sytuacji zaciekli obrońcy zmiany konstytucji jakoś nie wspomnieli, a przecież jest to istotne. Jakby to dobrze przemyśleć to pomysł zmiany konstytucji ma swoje wady I czy naprawdę obowiązkiem katolika jest tak zaciekłe bronienie go?

Odpowiedź:

Lekarze ciągle muszą dokonywać wyborów. Na przykład zajmując się człowiekiem chorym na raka muszą znaleźć złoty środek między uśmierzaniem jego bólu a zabiciem go. Wiadomo bowiem, ze środki przeciwbólowe mogą przyspieszyć śmierć. Nikt jednak tych lekarzy nie osądza. Robią to najlepiej jak potrafią. Jeśli nawet w tej trudnej sztuce popełnią jakiś błąd, nie oskarżamy ich o zabójstwo. Bo nie chcieli nikogo zabić. Chcieli pomóc.

Dziś, póki co, lekarze dmuchają na zimne. Ma się czasem wrażenie, że aborcję zalecają "na wszelki wypadek". Bo a nuż pacjentce coś się stanie. W ogóle nie biorą pod uwagę - bo prawo brać im tego pod uwagę nie każe, że decydują o życiu nienarodzonego człowieka.

A odpowiadający zna co najmniej jedną osobę, która wedle oceny lekarzy nie powinna się urodzić. Tylko postawa rodziców, którzy nie zgodzili się na jej zabicie, uratowała jej życie. Matce też wtedy się nic nie stało. Ale istniało niebezpieczeństwo, więc skoro istniało proste wyjście, to lekarze nie chcieli ryzykować.

Nie chodzi o to, by ciągać po sądach lekarzy, którym nie udało się uratować życia dziecku. Chodzi o to, by decyzja o ratowaniu życia matki była podjęta z pełną świadomością, że podejmuje się równocześnie decyzję o śmierci drugiego człowieka. By ta decyzja została podjęta po dogłębnym przemyśleniu sprawy (na ile czas pozwala), a nie z na zasadzie "na wszelki wypadek".

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg