Śmietana 16.02.2024 12:15
Jestem kobietą, która dopiero weszła w okres dorosłości. "Magiczną" datę pełnoletniości mam dawno za sobą. Mój wiek nie kończy się już na naście. Chodzi mi o to, że czasami narzekam na swoją płeć, dokładnie to trudy związane z byciem niewiastą. Jako 13 - 14 latka wykrzyczałam kiedyś, że chcę być chłopakiem. Pewnie pod wpływem impulsu, chwili. Zdarzało mi się tak mówić, ale nie często. Myślę, że wynikało to z buntu, dojrzewania i chęci zwrócenia uwagi na siebie. Mężczyzni z pewnością też w słabszych chwilach się wkurzają na męskie cechy. Obie płcie mają wady i zalety. Mimo to bycie "babką" bywa ciężkie. Nie ciągle, ale czasami. Teraz jaśniej powiem, co takiego trudnego przeżywam, będąc dziewczyną. Mam nadzieję, że nie zabrzmi to stereotypowo. Należę do osób wrażliwych. Jako przyczynę tej wrażliwości przypisuję płeć żeńską. Owszem, mogą zdarzyć się wrażliwi, uczuciowy faceci. Nieraz nawet wrażliwsi od niejednej panny. Rozmawiałam o tym z wieloma ludźmi i mówili, że w moich słowach i spostrzeżeniach jest dużo prawdy. Uczyłam się na biologii, że kobiety z natury rozkładają wszystko na czynniki pierwsze, (nie chcę też nikogo uogólniać, bo u jednych i drugich mogą być wyjątki - wrażliwy chłopak, twarda dziewczyna) są delikatniejsze, zwracają uwagę na drobiazgi zazwyczaj nieistotne dla mężczyzn,mają więcej chyba prolaktyny (hormonu odpowiedzialnego za produkcję łez), mam nadzieję, że niczego nie przekręciłam :). Przeczytałam też, iż za bycie "twardzielem" u chłopaka w dużej mierze odpowiada testosteron.
Nie neguję ich uczuć. Tylko oni zazwyczaj raczej nie płaczą za przysłowiowymi zamkniętymi drzwiami tylko dlatego, że ktoś im dogadał czy stracili znajomość, ktoś ich zablokował, druga połówka zerwała. Wydaje mi się, że łatwiej przechodzą z takimi sytuacjami do porządku dziennego. Ale mogę się mylić oczywiście, wszystko zależy od konkretnego chłopca /mężczyzny. Być może jako chłopak byłabym tak samo wrażliwa. Przepraszam, że tak mówię, ale przynajmniej nie musiałabym sukienek nosić, makijażu, długich włosów itp. niestety tak społecznie jest wymagane, by dziewczyny to wszystko nosiły i przez to źle się czuję, jak nie mogę tego mieć, kiedy bym akurat chciała. To okropne, że u dziewczyn bardziej się zwraca uwagę na wygląd. Np "nie siedź tak, bo będziesz krzywe plecy miała", "panowie u pań lubią to i to". A ani razu takich tekstów nie odnotowałam w stosunku do płci przeciwnej. Albo może nie wiem tego i u chłopców tak samo się upomina, by dbali o prezencję?
Oczywiście też budowa kobiecego ciała mnie denerwuje, nie będę opisywać o jakie cechy płciowe chodzi, by Odpowiadającego nie zgorszyć ani tego kto to przeczyta.
No i też czasami jest mi smutno, że nie mam brata żadnego. Moja rodzina składa się w większości z kobiet. Jeśli już to chciałabym mieć starszego, takiego, w którym mogłabym mieć wsparcie. Przydałbyby się jeszcze jeden chłopak oprócz ojca. Jeszcze raz przepraszam, za taki długi wywód.
Jak sobie z tym wszystkim poradzić, żeby to aż tak nie doskwierało?
2.Czy przez takie myślenie jak powyżej, zgrzeszyłam? Jeśli tak, to czy może się to do transeksualizmu przyczynić? W sensie tak przestawić myślenie. Bo nie uważam się za trans, nie zmieniłabym płci, bycie dziewczyną jest ok, tylko denerwują mnie czasami te cechy, co tam opisałam. Z drugiej strony też osoby trans raczej takie się już rodzą, nie sądzę by to można było nabyć. Jako dziecko nie miałam myśli, że to i to mnie denerwuje w byciu dziewczyną, tylko czasem, nie codziennie, nie bez przerwy w okresie nastoletnim.
3.Czy mogło takie postrzeganie być z tego, że czasami wyobrażałam sobie siebie w roli chłopaka? Tak np co by było jak bym była chłopcem przez jeden dzień, jak bym wyglądała, jakie imię nosiła. Nie brałam tego na poważnie, tylko takie gdybanie. Ani broń Boże się nie podniecałam ani nie używałam tego do stworzenia sobie sytuacji do "podniety". Czy samo wyobrażanie sobie, że się jest dziewczyną/chłopakiem może być grzechem? Też go tu raczej nie widzę, ale różnie może być.
Może najpierw krótko na pytania 2-3... nie, to nie grzech. Nie jest grzechem nie cieszyć się z tego, że jest się kobietą czy mężczyzną. Zwłaszcza jeśli nie idzie za tym próba zmiany płci...
A jak sobie z problemem uznania własnej płci za ciężar radzić.... Szczerze mówiąc nie bardzo wiem. Wiem za to, że wiele kobiet przeżywa coś podobnego. I wiem, że zmienia się to, kiedy się zakochują; kiedy czują się zaakceptowane w roli kobiety. Przez mężczyznę. Na pewno pomagają w tym dobry ojciec, może też rodzeństwo, ale najbardziej właśnie chłopak, który się zakochał...
Myślę, że jest wiele prawdy w tym co mówisz. Młodą kobietą jest być znacznie trudniej niż młodym mężczyzną. Fizjologia, wymagania społeczne... Choć akurat o niegarbieniu się to i chłopcy słyszą... To jednak zmienia się z czasem. Kobiety starsze są zazwyczaj bardziej doceniane. Przez swoje dzieci, przez szerszą rodzinę, przez otoczenie... I więcej się im też wybacza. "Zajmuje się domem" - mówi się, gdy nie pracuje. Choć nie zawsze faktycznie się zajmuje. Mężczyzna? Jemu nie wolno nie pracować. On musi mieć pracę, musi utrzymywać rodzinę, musi to, tamto i jeszcze wiele innych. Musi być herosem, księciem na białym koniu, a jednocześnie partnerem, rozumiejącym i nie wiadomo kim jeszcze... Płakać? Jemu nie wolno. Skarżyć się? No to będzie, że z niego baba i mazgaj. A jednocześnie częściej traktowany jest jako coś zbędnego. Także dlatego, że z racji pracy zawodowej i presji, by zarabiać, mniej czasu mógł poświęcić bliskim...
Jak napisałaś: bycie kobietą ma swoje zalety i wady. Ale podobnie jest tez z byciem mężczyzną.
J.