GośćJaw 14.02.2024 20:23
1. Miałam przed dłuższy czas problem z uprzedzeniem do ludzi, zwłaszcza tych, którzy np swoją postwą świadczą np o poparciu wobec działń sprzecznych z moralnością chrześcijańską, aborcją. Gdy np widzę w telewizji takich ludzi albo takich którzy zgrzeszyli np przed ślubem, staram się czasami w jakimś stopniu jakoś nie myśleć źle na nich, nie szkalować ich ,ale gdzieś mogę do niektórych być uprzedzona i czuć niechęć.
Potem przychodza mi myśli że jestem zbyt pobłażliwa wobec tych osób jawnie popierających wrogie Kościołowi działania i popierają aborcję.
Jaką powinnam więc przyjąć postawę? Czy za każdym razem gdy widzę taką osobę, zachowanie muszę w myślach wyrazić wobec tego niechęć, żeby nie ulec pobłażaniu temu?
2. Czy jeśli ktoś nie jest przeciwny np grzesznym czynom innych, nieczystości,aborcji, sektom, ale sam tego nie zrobił, to popełnia grzech?
3. Kiedy grzech cudzy, milczenie na czyjś grzech jest grzechem ciężkim?
1 i 3. Do ludzi zasadniczo trzeba odnosić się życzliwie. Niezależnie od tego, co sobą prezentują. To, że wiadomo iż ktoś ma takie czy inne poglądy albo że tak czy inaczej źle żyje nie usprawiedliwia naszego złego podejścia do nich. Sprzeciwiać należy się temu co złe, a nie człowiekowi. Gdyby więc chodziło o dyskusje na takie tematu - raczej trzeba by było wyrazić swój sprzeciw. Raczej, bo nie zawsze ma to sens. Natomiast gdy chodzi o normalne relacje, pozdrowienia, kupienie chleba, wspólną jazdę tramwajem to trudno cokolwiek robić, wszczynać dyskusje, wyrażać dezaprobatę i temu podobne.
Teologia moralna wśród najważniejszych czterech cnót, tak zwanych cnót kardynalnych, wymienia roztropność i umiarkowanie. Pierwsza każde powstrzymać się od działań, które nie dadzą nic albo nawet przyniosą więcej szkody niż pożytku. Druga każe nie robić z igły wideł. Trudno przecież z każdym, kogo się zna wszczynać dyskusje na temat moralności, za każdym razem wyrażać jaką dezaprobatę czy temu podobne. Gdy roztropnie i z cnota umiarkowania uznasz, że trzeba, reaguj. Jeśli uznasz, ze to bez sensu albo wręcz przyniesie więcej zła - nie reaguj.
Kiedy brak upomnienia byłby grzechem ciężkim? Gdy byłaby wielka szansa, ze upomnienie coś da, a człowiek świadom, że może to przynieść wielkie szkody nie zareagowałby...
Byłem kiedyś świadkiem, gdy grupa wyrostków goniła innego. Złapany przez jednego z nich miał zostać uderzony cegłą. Zareagowałem. Nie, nie biłem się, ale ostro zwróciłem uwagą, że cegłą, to mogą go zabić. Agresor faktycznie dał spokój... Myślę, że brak reakcji w takim momencie nie byłby grzechem ciężkim, bo mimo że działo się to w tłumie nikt ne reagował; miałem więc prawo się bać. Nie byłoby to zaniechanie w pełni dobrowolne. Niewątpliwie jednak brak reakcji byłby narażeniem owego człowieka na poważną szkodę...
2. To raczej pewna wada, która może prowadzić do grzechu. Własnego i przez utwierdzanie w grzechu innych...
J.