Gość04 14.02.2024 13:32
Mam wrażenie że to wszystko do mnie nie dociera i czasami że nie wierzę naprawdę, że moja wiara jest sztuczna.
Mam wrażenie że mało co do mnie dociera. Niby wiem i wierzę ale często nie czuję tego dogłębnie. Wiem że grzechy, rzeczy które zrobiłam są złe ale nie czuję żalu, czasami mam wrażenie że sama nie potrafię żałować, kochać. Nie dociera do mnie to zło które popelnilam. Czy w takim razie żal za grzechy jest prawdziwy? Czy spowiedzi byłyby ważne?
Mam problem z zaufaniem w Boże miłosierdzie gdy oceniam czy coś było grzech ciężkim i jednocześnie mam wrażenie że jestem za pyszna w ufnosc w miłosierdzie i zazwyczaj zbytnio się nie przejmuję tym co zrobilam bo Bóg mi wybaczy.
Bardzo się oskarżam i może wyszukuje złych intencji w swoim działaniu albo faktycznie w jakimś stopniu intencje były złe
Chyba mam sumienie skrupulanckie Ciągle dopisuje coś do rachunku sumienia, prawie we wszystkim widzę grzech i nawet gdy wydaje mi się że coś może było grzechem lekkim to oceniam jako grzechy ciężkie z obawy o karę wieczną i w wielu swoich myślach, czynach widzę zło lub coś karze mi się go doszukiwać i postrzegać moje intencje jako gorsze niż były.
Oskarżam się o to że ciągle tak robię i nie ufam w Boże miłosierdzie ale mam problem żeby przestać i nie popaść w ignorancję i wyśmiewanie grzechów.
Często gdy coś (np zły czyn) mi się przypomni ale zanim zapisze zapominam i może czasami byli tak że specjalnie zwlekałam żeby zapomnieć i się cieszyłam że zapominam bo nie będę musiała ich wyznać już w ogóle
Często lekceważę grzechy bo np już są w rachunku sumienia albo bo i tak jestem przed spowiedzią.
2.Mam problem żeby jednoznacznie ze wszystkim ustalić czy coś zrobiłam i zdarza się że oskarżam siebie o coś czego nie zrobiłam, ale jakby lęk mi każe to wpisać do rachunku sumienia (szykuję się do spowiedzi generalnej). Czy jeśli powiem na spowiedzi coś czego nie zrobiłam to będzie to kłamstwo i spowiedź będzie nieważna?
Mam problem z ustaleniem tego co w jakie dogmaty nie wierzyłam lub mogłam nie wierzyć. Nie chce dodatkowo do rachunku sumienia jeszcze dodawać czegoś czego w ogóle nie było, bo i tak już pewnie takie czyny tam są. Czy jeśli nie mam 100%pewnosci czy coś zrobiłam, czy faktycznie nie wierzyłam, czy odczuwałam przyjemność z dziwnych rzeczy, ale mogło tak być to jak to powiedzieć? Czy w ogóle może to pominąć?
Mam obawy ze jeśli czegoś nie powiem a byłby to grzech ciężki to będę potępiona i mój rachunek sumienia jest bardzo długi, w różnych myślach oskarżam siebie o złe intencje.
3.Mam problem z ocenianiem grzechów
Mam problem z tym jak szczegółowo mówić grzechy. Boję się, czasami mam myśli że chcę coś zataić ale kiedy indziej z kolei wydaje mi się że w rachunku sumienia niepotrzebnie piszę pewne szczegóły.
czasami mogę np mieć myśli że przesadzam z grzechami i ich zapisywaniem w różnych sytuacjach np gdy mi się przypomni gdy leżę w łóżku i tego nie robię i potem mam myśli że źle robiłam albo robię to z lenistwa i lekceważenia
Mam różne myśli co do określania moich intencji
Nie potrafię zaufać naprawdę w Boże miłosierdzie. Wiem że Bóg jest miłosierny ale jak próbuje oceniać wagę grzechów to nawet jeśli uznam ze coś nie było na pewno grzechem ciężki to boję się że jednak było i ostatecznie mój rachunek sumienia zawiera wiele, wiele rzeczy. Zapisuję tam rzeczy "na wszelki wypadek " gdyby coś miałoby być grzechem ciężkim albo antagonizuje swoje intencje, twierdzę że były dużo gorsze i nieszczere , choć w pewnych przypadkach raczej nie były złe i po prostu tak wyszło. Wiem że robię źle, ale ciągle to robię również ze świadomością że nie powinnam, że to przecież chyba nie był grzech ciężki ale ostatecznie i tak lęk wygrywa. Do rachunku sumienia dopisuję też rzeczy, grzechy co do których nie mam pewności w sumie czy tak było albo wiem że to raczej były pokusy a nie myśli, ale i tak je wpisuję, tak samo jak rzeczy których mogłam w ogóle nie popełnić (JAK NIE BEDIZE ODPOWIEDZU TO TU DOPYTAĆ CZY YAKA SPOWIEDŹ TO GRZECH) Nie chcę obrażać Boga tym, że nie ufam w Jego miłosierdzie, ale ciągle to robię, dla mojej psychicznej "wygody". Co mam zrobić? Czy jeśli na spowiedzi powiem rzeczy których nie popelnilam ale "strach czy coś " kazało mi to napisać to będzie kłamstwo i taka spowiedz nie będzie ważna?
Generalnie... Wydaje mi się, że niepotrzebnie koncentrujesz się na grzechu. Koncentruj się na dobru. Myśl, co dobrego zrobiłaś, jaką okazję do dobrego zaniedbałaś. I szukaj możliwości do czynienia dobra. W naszej wierze nie chodzi o perfekcję, ale o to, by żyć ideałami Ewangelii. To między innymi odrzucenie grzechu, ale na pewno nie doszukiwanie się go we wszystkim, co robimy. Pomocą może dla Ciebie być modlitwa. Taka ustalonymi już formami, ale lepiej własnymi słowami. Weź do ręki Pismo Święte. Na przykład Ewangelię Marka. Czytaj i zastanawiaj się, jak to, co słyszysz, może wpłynąć na Twoją wiarę. Ewangelia Marka jest akurat tak skonstruowana, że w jej pierwszej części jest o tym, co Bóg człowiekowi przez Chrystusa daje. Druga - do czego zobowiązuje. To wymagania nieraz trudne do zrealizowania z marszu, ale nie chodzi o to, by zaraz się udało, ale żeby stopniowo wcielać to w życie. I nie zajmować się drobiazgami w rodzaju złych myśli, krzywych spojrzeń i temu podobnych... Pan Jezus mówił kiedy, że kiedy zły duch opuszcza człowieka, po czasie wraca. I gdy zastaje serce człowieka wysprzątane, ale puste, zaprasza i inne demony i bywa gorzej niż było wcześniej. W życiu duchowym tak właśnie jest: jak jest czysto, wysprzątane, to łatwo znów wpaść w zło, jeszcze większe. Trzeba zapełnić tę pustkę dobrem. Wtedy zło nie ma miejsca...
Pomocą w lekturze tej Ewangelii może być ten komentarz: Drogą Marka (TUTAJ)
Pamiętaj też, że uczucia to kiepski sposób na ocenianie tego, jacy jesteśmy. Zadowolenie z siebie nie musi mieć pokrycia w prawdzie, oskarżanie się - też. Ważne jest to, co mówi rozum, nie to co podpowiadają lęki....
Szczegółowo.. O wrażeniu, ze Twoja wiara jest sztuczna nie wiem co powiedzieć. Chyba najbardziej to, że wiarę mierzy się tym, co w życiu wybieram , jak postępuję, a nie wrażeniami...
Żal za grzechy... Żal to nie uczucie. To bardziej postawa: rozumem uznaję, że zrobiłem źle i rozumem oraz wolą nie chcę już tego zła popełniać. Właśnie: postanowienie poprawy jest dobrym miernikiem żalu. Jest też jego miernikiem to, że ktoś chce naprawić zło: byłem niemiły dla otoczenia, będę się starał być miły, coś przykrego komuś powiedziałem, powiem mu coś miłego (ale nie fałszywie!).... Jest miernikiem żalu to, że człowiek idzie do spowiedzi z własnej woli, a nie przymuszony okolicznościami (bo wypada, bo pierwsza komunia dziecka, bo ślub, bo pogrzeb)....
Zaufanie Bożemu miłosierdziu... To nie jest tak, że człowiek zaufa, jeśli poczuje ciepełko. Zaufanie to decyzja woli. Wydaje mi się, że muszę wszystko skrupulatnie wyznać w spowiedzi? Wiadomo, że skrupulatnie to nie: tylko grzechy ciężkie, co do ilości i istotnych okoliczności, które jakoś wpływają na wagę grzechu. Poza tym wystarczy powiedzieć ogólnie o co chodzi, bez wchodzenia w szczegóły, swoje intencje i temu podobne. Ot, nieczyste myśli. Nie trzeba i nawet nie powinno się opowiadać w spowiedzi czego konkretnie dotyczyły... Myśli to myśli. Podobnie z innymi: można np. powiedzieć ogólnie, że było się niemiłą dla bliźnich, gdy w grę nie wchodzą jakieś poważne rzeczy, w rodzaju jakiegoś ciężkiego obrażenia kogoś albo oczernienie go; wtedy trzeba powiedzieć konkretnie,a le gdy chodzi o rzeczy drobne, to ogólnie...
W ogóle - warto pamiętać - w spowiedzi trzeba mówić o grzechach ciężkich. lekkich wyznawać nie ma obowiązku. Co więcej, jak by ktoś chciał tak szczegółowo ow wszystkim, to wręcz nie powinien... I trzeba ufać - to decyzja woli - że nawet jeśli coś niepokoi, to trzeba wziąć to na rozum: skoro rozum mówi, ze skoro wyznałaś grzechy ciężkie to jest OK, oddać ten swój niepokój Bogu; właśnie: zaufać Mu. Spowiedź nie przyrządzanie leku w aptece. Jak się człowiek pomyli nic się nie dzieje. Grzechem jest świadome zatajenie grzechu cięzkiego...
A na temat grzechów lekkich i ciężkich przeczytasz TUTAJ. Zajrzyj też TUTAJ
Co do oskarżania się o grzechy, których nie popełniłaś.. To nie ma sensu, prawda? Trudno to nazwać grzechem, ale na pewno jest wyrazem czegoś nerwicopodobnego. Kieruj się oceną rozumu, nie lękami...
Co do niewiary w dogmaty... Powiedz ogólnie, że w niektóre prawdy wiary nie wierzyłaś wymień przykładowo.. Jak nie wymienisz wszystkie, to nic się nie stanie. Zresztą z tą niewiarą to sprawa mniej skomplikowana niż się wydaje. To znaczy człowiek, zwłaszcza dorastający, szuka odpowiedzi. I zanim znajdzie wątpi. Ale wątpliwości nie są grzechem, grzechem jest zwątpienie, czyli takie odrzucenie jakieś prawdy wiary bez szukania wyjaśnienia, bo już wiem i nic mojego zdania nie zmieni...
To chyba tyle...
J.