M 25.02.2007 10:13

Od wielu lat dręczy mnie pewien problem. W dzieciństwie - w czasach podstawówki i pierwszych lat liceum kilkakrotnie zakochany w różnych mioch koleżankach przyrzekałem Bogu że chcę być z tą i żadną inną dziewczyną a jak nie, to już nigdy z żadną inną. W zasadzie to te dziewczyny(właściwe -ki) nigdy nawet nie wiedziały że się w nich kochałem. Później postanowiłem, że wobec tych wszystkich niespełnionych obietnic najlepiej jak zostanę sam. Ale pod koniec liceum spotkałem pewną dziewczynę i tym razem była to miłość odwzajemniona. Znowu złożyłem przyrzeczenie tym razem jej i wziąłem sobie na świadka w ducho Boga. Przyczyną wszystkich tych przyrzeczeń było to, że chciałem być wierny swojej miłości i danej osobie, a wyszło coś zupełnie innego. W końcu ta ostatnia dziewczyna mnie rzuciła. Nie chcąc złamać kolejnej obietnicy uznałem, że najlepiej będzie jak poczekam na nią, albo też zostanę samemu. Trwa to już ponad 8 lat. Straciłem już nadzieję że ona do mine wróci, czy to znaczy że mam pogodzić się ostatecznie z myślą że zostanę sam? Proszę o odpowiedź.

Odpowiedź:

Pan Bóg zapewne wie, ze składałeś obietnice na wyrost. Być może nawet powołuje Cię do życia w małżeństwie, ale Ty przez swoje składanie obietnic tak się zakręciłeś, że tego powołania nie realizujesz.

Obietnice, przyrzeczenia składane Bogu oczywiście dobrze jest wypełnić, ale to nie ślub czy przysięga. Ty bardziej, że twoje obietnice zdecydowanie były na wyrost. Nie musisz się tego trzymać. Jeśli jednak złożyłeś przysięgę czy ślub, to porozmawiaj ze spowiednikiem. Z takich prywatnych ślubów czy przysięg spowiednik może zwolnić...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg